13.11.2015

#27 Mistrzostwa

Minęły dwa tygodnie wypełnione ciężką pracą i licznymi wyrzeczeniami. Byłyśmy zmęczone, jednak zgrane i przygotowane, jak nigdy wcześniej. Stwierdzenie, że ludzie uczą się na błędach jest jak najbardziej prawdziwe. Nasza drużyna musiała się prawie rozpaść, abyśmy doceniły jaka była dla nas ważna. Dlatego każda z nas dawała z siebie wszystko, codziennie próbując być lepszą niż dzień wcześniej.
Dziś, kiedy nastał dzień zawodów, powietrze było przesycone napięciem i zdenerwowaniem, ale również ekscytacją. Nie mogłyśmy się doczekać, aby pokazać na co nas było stać. Tym bardziej, że mistrzostwa pierwszy raz odbywały się u nas w mieście, w naszej szkole. Więc byłyśmy na swoim terytorium, co działało na naszą korzyść. Wiedziałyśmy, że mogłyśmy liczyć na liczne wsparcie znajomych ze szkoły. Tym razem to futboliści mieli nas dopingować, nie my ich.
Rozciągałyśmy się na Sali gimnastycznej, gdzie oprócz nas było wiele drużyn z którymi dzisiaj konkurowałyśmy. Na trybunach zbierało się coraz więcej osób, a do oficjalnego rozpoczęcia została nieco ponad godzina. Jednak na nasz występ miałyśmy czekać jeszcze kolejne pół godziny. Wszystko to jeszcze bardziej potęgowało uczucie stresu. Jednak ja przed takimi ważnymi występami nigdy się nie stresowałam. Raczej cała drżałam z ekscytacji. Kochałam to uczucie. Zarówno przed występem, jak i w trakcie, kiedy wykonywałam skomplikowane przewroty w powietrzu, całkowicie ufając swoim koleżankom z drużyny, że złapią mnie w idealnym momencie. Ta adrenalina była uzależniająca.
Mimowolnie rozejrzałam się po trybunach i uśmiechnęłam się szeroko, na widok Naomi i Grace ubrane w barwy szkoły. Pokazały mi kciuki w gorę i posłały całusy. Odpowiedziałam tym samym i kiwnęłam głową w geście podziękowania.
Jednak to nie ich wypatrywałam. Oczywiście, cieszyłam się, że przyszły i wspierały mnie w takim ważnym dniu, ale podświadomie liczyłam, że ujrzę wśród zebranych ludzi Charliego. To na jego obecności najbardziej mi zależało. Od naszej rozmowy minęły ponad dwa tygodnie, a ja powoli traciłam nadzieję, że chłopak zdecyduje się na to, aby mi wybaczyć. Byłam zdziwiona jednak, że zamierza to pozostawić tak bez żadnego wyjaśnienia. To nie było zbytnio w jego stylu.
Tęskniłam za nim jak diabli. I chociaż przez ostatnie kilka dni nie zaprzątał mi zbyt często głowy, ponieważ miałam poważniejsze zmartwienia, to w chwilach, gdy zostawałam sama z własnymi myślami, tęsknota za nim nasilała się. Naprawdę trzeba kogoś stracić, aby docenić jego wartość.
Podniosłam się z ziemi i westchnęłam głęboko, przywołując na twarz uśmiech, postanawiając, że nie pora na takie rozmyślania. Wygładziłam dłonią czerwono-biało-srebrną spódniczkę i upewniłam się że wszystkie włosy na głowie mam zebrane w idealnie gładką kitkę zwieńczoną kokardą w barwach stroju. Następnie skierowałam się na trybuny, dosiadając się obok rozmawiających z ożywieniem Naomi i Grace.
 ~*~
Zeszłyśmy ze sceny żegnane owacjami na stojąco. Salę wypełnił ogłuszający aplauz, sprawiający, że serce ścisnęło mi się w ekscytacji a po twarzy popłynęły łzy szczęścia. Gdy nasz układ dobiegł końca, z szerokim uśmiechem na twarzy rozejrzałam się po trybunach. Kiedy moje spojrzenie napotkało Charliego, zastygłam w bezruchu i o ile to możliwe, uśmiechnęłam się jeszcze szerzej, gdy dostrzegłam nieśmiały uśmiech na jego twarzy i dwa kciuki uniesione w górę. Gdy tylko go ujrzałam, wiedziałam, że wszystko będzie dobrze.
Nasz występ był jednym z ostatnich, więc udałyśmy się do pozostałych drużyn i usiadłyśmy w wyznaczonym dla nas miejscu na trybunach, chcąc obejrzeć resztę występów. Każdą komórką swojego ciała pragnęłam wstać i iść do Charliego, jednak wiedziałam, że nie powinnam zostawiać drużyny. Nie w takim momencie. Wstrzymałam więc swoje pragnienie i pogrążyłam się w dyskusji o naszym występie.
– Dziewczyny, chcę wam powiedzieć, że nawet jeśli nie wygracie, dla mnie dzisiaj wygrałyście – powiedziała trenerka, stając przed nami i uśmiechając się ciepło do każdej z nas. – Wypadłyście naprawdę świetnie. Widać, ile ciężkiej pracy w to włożyłyście. Ogromne gratulacje dla ciebie, Isobel – zwróciła się do mnie, patrząc mi prosto w oczy. – Wiem, że bywało różnie między nami – zaczęła, nawiązując do licznych sprzeczek i kłótni, które często wywoływałam. – Ale spisałaś się na medal, naprawdę. Elementy, które dodałaś sama od siebie, były naprawdę dobrym pomysłem. A końcowa figura w powietrzu naprawdę zrobiła ogromne wrażenie. Podziwiam cię za odwagę, dziewczyno. Gratuluję raz jeszcze – kiwnęła mi głową, a ja zacisnęłam wargi i otarłam łzy z policzków.
Zaskakując samą siebie, wstałam z miejsca i przytuliłam się do trenerki, mówiąc cicho:
– Dziękuję.
Kobieta odsunęła się ode mnie zaskoczona, jednak uśmiechnięta.
Minęło niecałe dwadzieścia minut, a ze parkietu schodziła właśnie ostatnia drużyna. Napięcie narastało, ponieważ teraz musiałyśmy czekać kolejnych kilka minut, aby usłyszeć wyniki. Gdy prowadząca kobieta wywołała w końcu wszystkie drużyny i poprosiła, aby ustawiły się w półokręgu, poczułam, jak serce podchodzi mi do gardła. Próbując zachować względny spokój, wstałam jako pierwsza, a dziewczyny podążyły moim śladem.
Wyszłyśmy na środek, stając w otoczeniu jedenastu innych drużyn, równie podekscytowanych i zestresowanych jak nasza. Chwyciłyśmy się za ręce, ściskając się w ciasną grupkę. Przez kilka długich sekund panowała grobowa cisza, po czym prowadząca rozpoczęła swój długi monolog o historii zawodów i tak dalej. Kobieta była jakąś ważna osobistością w świecie cheerleadingu, trenowała najlepsze drużyny, a sama, za czasów młodości odnosiła sukcesy. Byłam tak zestresowana, ze jej słowa docierały do mnie w urywkach, wyrwane z kontekstu.
Gdy w końcu dotarła do najważniejszego punktu, wszyscy nagle na powrót się ożywili, wlepiając w kobietę pełne wyczekiwania spojrzenia.
– Trzecie miejsce otrzymuje liceum imienia Lincolna z Jackson!
W Sali rozbrzmiały oklaski i okrzyki radości. Grupa dziewczyn ubranych w biało niebieskie barwy wystąpiła do przodu i przyjęła puchar i gratulacje. Zapozowały do kilku zdjęć i obejmując się, odeszły na bok.
– Miejsce drugie w tym roku należy do… liceum imienia Bolton z Darlington, gratulacje!
Procedura się powtórzyła, za ja zaciskałam dłonie w pięści, klnąc w duchu, że to wszystko tyle trwa. Czułam się tak, jakby serce miało mi zaraz wyskoczyć z piersi. Ostatkami sił starałam się zachować względny spokój.
– Panie i panowie, przyszedł ten moment, na który wszyscy czekaliśmy. W Szesnastych mistrzostwach cheerleaderek pierwsze miejsce zajmuje… Liceum imienia… Hamiltona!
Otworzyłam oczy szeroko ze zdziwienia i nagle, z każdej strony zostałam zamknięta w uścisku przez koleżanki, które na przemian krzyczały, śmiały się i płakały ze szczęścia. W głowie cały czas powtarzałam: ‘O mój Boże, o mój Boże”, nie mogąc uwierzyć w to, co się działo. Wyszłyśmy na środek, w towarzystwie głośnych oklasków. Gdy został mi wręczony puchar, z sufitu zaczęło sypać się złote konfetti. Uniosłam go w górę i uśmiechnęłam się przez łzy, czując jak miękną mi nogi.
W tamtym momencie, stojąc przytulona do koleżanek i trzymając nagrodę przed sobą, czułam się najszczęśliwszą osobą na ziemi. A świadomość, że Charlie siedzi na trybunach i obserwuje mój sukces sprawiała, że czułam się jeszcze lepiej.
 ~*~
Po wielu rozmowach i zdjęciach, mogłyśmy się udać do szatni po swoje rzeczy. Większość ludzi już się rozeszła, więc i my z niecierpliwością czekałyśmy, żeby móc odetchnąć, po tak stresującym, pełnym wrażeń dniu. Dlatego szybko zabrałam torbę z szatni i powiedziałam:
– Do zobaczenia u Cami, tak? – spytałam, rozglądając się w poszukiwaniu czarnowłosej koleżanki, u której miałyśmy zostać dzisiaj na noc, aby wspólnie cieszyć się sukcesem.
– Tak – potwierdziły chóralnie dziewczyny. Kiwnęłam głową i wyszłam z szatni, szybkim krokiem i z walącym sercem powracając na halę, gdzie spodziewałam się zastać Charliego. Chłopak wciąż siedział w tym samym miejscu, wpatrując się w ekran telefonu. Najwyraźniej jeszcze mnie zauważył.
Zwolniłam więc kroku, czując, że nasza rozmowa najprawdopodobniej będzie punktem zwrotnym w naszej burzliwej znajomości. Bezszelestnie weszłam pod schodkach na trybuny i skierowałam się w jego stronę. Charlie usłyszał moje kroki i zerknął na mnie z delikatnym, skrępowanym uśmiechem.
– Gratuluję zwycięstwa, dałyście naprawdę cudowny występ – powiedział z uznaniem.
– Dziękuję – uśmiechnęłam się szeroko, ciesząc się z jego pochwały. Wpatrywałam się  w niego przez chwilę, po czym niepewnie zajęłam miejsce obok niego. – Więc…
– Więc… dużo myślałem – zaczął chłopak, wzdychając ciężko. – Wiem, że to długo trwało. Potrzebowałem czasu, żeby podjąć właściwą decyzję – mruknął.
Zaschło mi w gardle, w oczekiwaniu na jego słowa. Miałam wrażenie, że byłam bardziej zdenerwowana niż podczas ogłaszania wyników kilkanaście minut temu. Zdecydowałam się jednak nie odzywać, pozwalając mu dokończyć. Zacisnęłam więc dłonie w pięści, chcąc powstrzymać ich drżenie.
– Złamałaś mi serce, wielokrotnie. Dawałaś, a następnie miażdżyłaś nadzieje – powiedział beznamiętnym tonem, wpatrując się przed siebie. – Ale jednocześnie się zmieniłaś. Chociaż ta zmiana przebiegała w najbardziej pojebany sposób jaki można sobie wyobrazić – parsknął pod nosem. – Dlatego wybaczam ci, Isobel – szepnął cicho, odwracając się do mnie przodem.
Zerknęłam na niego zaskoczona, czując jak łzy ulgi napływają mi do oczu. Chłopak chwycił moje dłonie, uśmiechając się ciepło. Zacisnęłam wargi i zaszlochałam cicho, zarzucając mu ręce na szyję i wtulając się w jego pierś.
– Dziękuję – wyszeptałam, powtarzając to słowo bez końca. Nie potrafiłam wyjaśnić, jak bardzo wdzięczna byłam za kolejną szansę, jaką mi podarował. Jedyne, co mogłam zrobić, to obiecać mu:
– Przyrzekam, że tamta dziewczyna zniknęła na dobre. Koniec z gierkami i kłamstwami – powiedziałam z pewnością w głosie.
– Ufam ci, Isobel – powiedział, kładąc mi dłonie na policzkach. Czując jego dotyk, poczułam oblewające mnie gorąco, a mój oddech momentalnie przyspieszył.
            Z uwagą lustrował całą moją twarz, przyprawiając mnie o jeszcze większe zdenerwowanie. Zbliżył się do mnie, aż w końcu nasze usta spotkały się w pełnym tęsknoty pocałunku. Przesunęłam się, aby być jeszcze bliżej niego. Całowałam go tak, jak nie całowałam nigdy nikogo innego. Bo pierwszy raz całowałam kogoś, kogo szczerze kochałam.

~*~
            Wyszliśmy ze szkoły, trzymając się za ręce i rozmawiając o wszystkim, co działo się w naszym życiu przez ostatnich kilka tygodni, chcąc jak najszybciej nadrobić stracone zaległości. Gołym okiem było widać jak bardzo tęskniliśmy za swoim towarzystwem.
            – Założę się, że umierasz z głodu, co? – spytałem.
            W odpowiedzi jedynie uśmiechnęłam się szeroko i pokiwałam głową.
            – Ulicę dalej jest świetny bar, gdzie serwują najlepsze burgery w mieście – powiedziałem, poruszając zachęcająco brwiami.
            – Czytasz mi w myślach – zaśmiała się Isobel, rozpuszczając swoje długie włosy z ciasnej kitki i odetchnęła z ulgą.
            Ruszyliśmy przed siebie, pokonując ciemne ulice miasta. Pomimo nie tak późnej pory, ruch był bardzo niewielki. Kiedy zbliżaliśmy się do zakrętu, Isobel już otwierała usta, aby coś powiedzieć, gdy nagle poczułem na swoich ramionach silny uścisk, a następnie zostałem pchnięty na ceglaną ścianę budynku. Jęknąłem zaskoczony i usłyszałem krzyk przerażenia wydobywający się z ust Isobel.
            Zamrugałem kilkakrotnie oczami, próbując odegnać mroczki, które zamroczyły moje spojrzenie. Zacisnąłem dłonie w pięści i zakląłem pod nosem, gdy ujrzałem przed sobą Erica, stojącego w lekceważącej, jak zawsze, pozie.
            – Co ty tu robisz? – warknąłem, robiąc krok w bok i chwytając za dłoń przerażoną Isobel, chowając ją za siebie. Eric mógłby przerazić niejedną osobę. Nie tylko swoją imponującą muskulaturą, silnymi ramionami pokrytymi tatuażami, lecz także niebezpiecznym błyskiem w czarnych jak noc oczach i szalonym uśmiechu.
            – Wpadłem odwiedzić starego przyjaciela – wzruszył ramionami, zakładając dłonie na piersi  i opierając się przeciwległą ścianę. Uliczka w jakiej się znaleźliśmy była bardzo wąska i ciemna.
            – Zawsze tak witasz swoich starych znajomych? – fuknęła Isobel, a ja zakląłem w myślach i ścisnąłem ją za dłoń, mając nadzieję, że dziewczyna w porę się uciszy i powstrzyma swój cięty język.
            – Wyszczekana ta twoja laseczka. Zawsze lubiłem cheerleaderki – uśmiechnął się szyderczo, na co się wzdrygnąłem.
            – Czego chcesz, Eric? – spytałem, nie mając ochoty na słowne przepychanki z nim.
            Starałem się zachować spokój, ale tak naprawdę byłem przerażony jak diabli. Nie chodziło o Erica. Wiedziałem, że w walce zazwyczaj dawałem mu radę. Bardziej niepokoiła mnie obecność Isobel i to, co Eric może powiedzieć w jej obecności. Bałem się, że powie za dużo i wyda któryś z moich mrocznych sekretów z naszej wspólnej przeszłości.
            – Dlaczego uważasz, że muszę czegoś chcieć? – odpowiedział pytaniem, najwyraźniej doskonale się bawiąc.
            – Znam cię wystarczająco długo, więc odłóż te bzdury na bok i określ się jasno – warknąłem, powoli tracąc cierpliwość.
            Chłopak zacmokał pod nosem i westchnął.
            – Przyjechałem po resztę mojego długu – powiedział, wzruszając ramionami.
            Za swoimi plecami usłyszałem, jak Isobel wstrzymuje powietrze. Najwyraźniej dodała dwa do dwóch i domyśliła się, kim był Eric.
            – Chyba zwariowałeś. Nie jestem ci już nic winien – prychnąłem.
            Uśmiech momentalnie zniknął z jego twarzy. Wlepił we mnie miażdżące spojrzenie, jednak nie zdołał mnie przerazić. W odróżnieniu do przypadkowych ludzi, ja znałem go od lat i już się na to nie nabierałem.
            – Nie przyjechałem cię prosić. Po prostu wezmę to, co moje – syknął, robiąc krok w moją stronę.
            – Nie mam zamiaru grać tak, jak mi zagrasz, Eric. To koniec. Nie dostaniesz ode mnie ani dolara więcej, rozumiesz? – uniosłem głos, również się do niego zbliżając. Mimo tego, że chłopak górował nade mną dobre dziesięć centymetrów, dzielnie spojrzałem mu w oczy, czując jak buzuje we mnie adrenalina.
            – Chciałem załatwić to po dobroci, ale skoro tak stawiasz sprawę, to w porządku, niech będzie – powiedział, unosząc dłonie do góry. – Może twoja dziewczyna błagająca o pomoc będzie wystarczającą motywacją dla ciebie – zaśmiał się szyderczo, po czym wymierzył mi szybkie uderzenie, które sprawnie zablokowałem. Nie udało mi się to jednak z kopniakiem, który trafił prosto w mój żołądek.
            Skuliłem się i opadłem na ziemię, krztusząc się. Splunąłem, podnosząc się ponownie na nogi. Potrzeba było zdecydowanie więcej niż jeden cios, aby powalić mnie na ziemię. Akurat do bólu fizycznego byłem przyzwyczajony. Dostrzegłem jednak, że wystarczyła chwila nieuwagi, a Isobel była teraz trzymana w silnym uścisku Erica. Spojrzała na mnie przerażona, a po jej twarzy popłynęły łzy.
            – Jeśli zrobisz jej krzywdę, przysięgam, że cię zabiję – warknąłem, zaciskając dłonie w pięści.
            Eric roześmiał się i wzruszył ramionami.
            – Doskonale oboje wiemy, że jesteś do tego zdolny.
            Warknąłem z furią, czując wszechogarniającą mnie wściekłość. Ruszyłem w jego stronę zaciśniętymi pięściami, a on, wiedząc to, odrzucił Isobel w bok, jakby była szmacianą lalką. Zamachnąłem się, aby trawić go w twarz, jednak sprawnie zrobił unik, przez co poczułem jego silne uderzenie na mojej twarzy. Splunąłem krwią i kopnąłem go całej siły w kolano. Eric jęknął i opadł na ziemię. W chwili, gdy chciałem kopnąć go w żołądek, chwycił moją stopę i powalił na ziemię. W wyniku silnego upadku, poczułem jak powietrze ucieka mi z płuc. Zakaszlałem i czym prędzej się podniosłem. Nasza wymiana ciosów zdawała się nie mieć końca, a szala zwycięstwa przechylała się raz na jego, raz na moją stronę.
            – Zapomniałeś kto cię wyszkolił, dzieciaku – zaśmiał się, trafiając mnie silnym ciosem w ramię. Zacisnąłem szczęki, czując promieniujący ból w całej lewej ręce. Postawa Erica tylko bardziej mnie podjudzała. Od zawsze nienawidziłem, gdy lekceważył moje umiejętności ze względu na mój młody wiek.
            Udało mu się mnie zmylić, gdy jego pięść, która zdawała się być skierowana w mój tors, nagle zmieniła kierunek i trawiła w podbródek. Odchyliłem głowę w tył, a w ustach poczułem krew. Bezwładnie upadłem na ziemię, czując jak obraz zamazuje mi się przed oczami. Raz za razem dostawałem ciosy w twarz i resztę ciała.
            – Zostaw go! Wystarczy – krzyknęła Isobel, podbiegając do mnie i wyciągając dłoń przed siebie w błagalnym geście. – Dam ci pieniądze, tylko zostaw już go – zaszlochała, oddychając ciężko.
            Eric otarł krew z twarzy i odsunął się w tył.
            – Trzy tysiące dolarów, masz dwanaście godzin, rozumiesz? – spytał.
            – T-tak – wyjąkała dziewczyna.
            – Zostaw je w kopercie w knajpie z zielonym szyldem po przeciwnej stronie ulicy. Powiedz, że to dla Erica. Mężczyzna w środku będzie wiedział, co z nimi zrobić.
            Wraz z tymi słowami, Eric skrył się w cieniu, i nie było po nim śladu. Przymknąłem powieki, czując ogarniające mnie zmęczenie.

 ~*~
Bum! Tego to się chyba nikt nie spodziewał, co? 
Rozdział długi (6,5 strony) bo dużo się dzieje. Do końca pozostał tylko jeden i epilog. :( 
Mam nadzieję, że wciąż jesteście ze mną, bo ostatnio jakoś kiepsko z komentarzami od was. Co się dzieje? Ale tak, czy inaczej, mam nadzieję, że rozdział wam się podobał. W ostatnim, który opublikuję mniej więcej za tydzień, wyjaśni się cała przeszłość Charliego. Zaintrygowani? Może macie jakieś teorie? Podzielcie się nimi w komentarzach, chętnie je poczytam :D
Do napisania kochani!

6 komentarzy:

  1. nie mow, ze chcesz usmiercic Charliego za jego przeszlosc? Ok, moze bylo nieco zbyt cuikierkowo, wygrana, pododzenie sie i w ogole, ale nie musisz jako alternatywy zabijac Chafrliego... nie no, ok, moze go nie zabijesz, ale jako ze w nastpenym rozdziale ma sie wszystko wyjasnic ui jako ze to juz ostatni, to mam naprawde zle rpzeczucia. licze, ze sie nie spelnia! No i z pewnoscia sposobem na poradzenie saobie z Ericiem nie jest oddawanie mu pieniedzy. tylko co nalezyu zrobic? o to jest pytanie... Mam jednak nadzieje, ze nikt inny, nie tylko Charlie, nie przeplaci tego zyciem lub zdrowiem. Zapraszam na zapiski-condawiramurs.blogspot.com na nowosc

    OdpowiedzUsuń
  2. Widzę, że Condawiramurs od razu zakłada najgorsze;D Mnie nawet do głowy nie przyszło, że możesz chcieć uśmiercić Charliego. Jakoś nie biorę takiej ewentualności pod uwagę w ogóle. Wydaje mi się raczej, że to wszystko rozejdzie się po kościach. Może być ciężko i pewnie będzie, ale sądzę, że Charlie coś wymyśli. Może Isobel pomoże? Powinni zgłosić tę sprawę na policję. Jesli znowu dadzą Ericowi pieniądzem to on się nigdy nie odczepi. Tym bardziej, że pewnie zauważył już, że nowa laska Charliego pieniędzy ma dość sporo i pewnie z obawy o zycie i zdrowie ukochanego dawałaby tą kasę. Także moim zdaniem wyjście jest jedno. Ale rozumiem, że jakby wpadli na to od razu to byłoby nudno i mało ciekawie, więc czekam jak to się rozwinie;D
    Cieszę się, że dali sobie szansę i mam nadzieję, że Isobel rzeczywiście się zmieni. Widac, że nie jest już tą samą osobą, ale ja jakoś nie umiem jej jeszcze zaufać. Nigdy mojej sympatii nie wzbudzała, więc muszę się oswoić z myślą, że wreszcie może być inaczej;D Także czekam na kolejny rozdział i ciekawa jestem jak to się wszystko rozwinie ;)
    Pozdrawiam! ;**

    OdpowiedzUsuń
  3. Ojejku, wszystko się tak fajnie układało, a tutaj na końcu wpadł Eric i wszystko rozwalił. Ma facet wyczucie czasu.
    Niezmiernie się cieszę, że Isobel i Charlie wreszcie się dogadali. I super, że Isobel i jej koleżankom udało się bezbłędnie zatańczyć i wygrać ten konkurs, należało im się to za ogrom pracy, jaki włożyły w stworzenie i wyćwiczenie tego układu. Hmm, no a potem, gdy wszystko zapowiadało się całkiem pozytywnie wkroczył właśnie Eric. Gosh, co on tak się tego Charliego uczepił? Niech sam sobie kasę zarabia, a nie ludzi straszy, szantażuje i jeszcze bije. Ha, swoją drogą naprawdę ciekawe, co tak dokładnie łączyło Erica i Charliego, że teraz biedny Charlie musi się męczyć z takimi „niespodziewanymi wizytami” i atakami agresji ze strony tego faceta. Kurczę, mam nadzieję, że dobrze się to skończy. Niech on zabierze tę forsę i wraca tam, skąd przyszedł, o!
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  4. Z początku myślałam, że w tym rozdziale będą się dziać same pozytywne rzeczy. Najpierw wygrana, potem pogodzenie się z Charliem, a tu BUM! Zjawił się Eric i wszystko zepsuł. Ech, ale to by było zbyt piękne, gdyby tak po prostu zniknął z życia Charliego. Ale i tak to spotkanie nie skończyło się tak tragicznie... Co prawda Charlie został pobity i szkoda mi go, ale Eric mógł im zrobić coś gorszego. Charlie jest silny i wyjedzie z tego, ważne, że nie pobił go dotkliwiej. W sumie Isobel chyba nie miała wyjścia, musiała tak powiedzieć, ze zapłaci, ale mam nadzieję, ze tego nie zrobi. Co z tego, że Eric dostanie kasę? Dostanie i za jakiś czas wróci po więcej. Mam nadzieję, że coś wspólnie wymyślą, by się go pozbyć.

    OdpowiedzUsuń
  5. O mój boże,mistrzowski po prostu! *-*
    Też myślałam,że będą same pozytywy,ale wprowadzenie Erica to był świetny pomysł!
    Tym samym nie wiem jak wytrzymam ten DŁUGI TYDZIEŃ ;-;
    Nie będę tworzyć własnych teorii,czego bym nie wymyśliła,ty i tak kompletnie mnie zszokujesz! :)
    Czekam niecierpliwie,do nexta! ;*

    OdpowiedzUsuń
  6. jesteśmy z tobą ciągle i ciągle i ciągle. i szkoda, że jeszcze jeden rozdział :<

    OdpowiedzUsuń

Jeśli jesteś tutaj, aby skomentować moją twórczość, to z całego serca Ci dziękuję. Każdy komentarz to wielka motywacja do dalszego pisania.

SZABLON AUTORSTWA JANE