11.10.2015

#24 Przełom

– Lepsza fioletowa, czy czerwona? – zwróciłam się do Naomi, która siedziała przed lustrem, poprawiając makijaż. Blondynka zerknęła na mnie w przez ramię i mruknęła z namysłem, po czym odpowiedziała:
– Zdecydowanie fiolet. To twój kolor – powiedziała, uśmiechając się przyjaźnie. Przyglądałam jej się chwilę uważnie, zaskoczona jej dobrym humorem i miłym nastawieniem. Kiwnęłam głową w ramach podziękowań, po czym ściągnęłam z siebie czerwoną sukienkę, stając przed lustrem w samej bieliźnie.
Uważnie spoglądałam na swoją sylwetkę, doszukując się jakiś niedoskonałości, czy nadprogramowych kilogramów. Jednak mimo to, że nie pilnowałam się z tym, co jem i piłam dużo alkoholu, wciąż wyglądałam tak samo. Przynajmniej tak mi się wydawało. Odetchnęłam, odwracając się plecami do swojego odbicia, po czym założyłam zwiewną kreację, wygładzając ją delikatnie. Na stopy założyłam moją ulubioną parę butów na obcasie i chwyciłam torebkę do ręki. Ostatni raz pociągnęłam usta czerwoną szminką i byłam gotowa do wyjścia.
Mój dzisiejszy humor znacznie różnił się od tego sprzed kilku ostatnich dni. Gołym okiem było widać, że nie byłam sobą. Całymi dniami siedziałam w pokoju, rozmyślając tak dużo, że nieraz przyprawiało mnie to o ból głowy. Ale dzięki temu, uświadomiłam sobie kilka rzeczy. I obiecałam sobie kilka zmian. A wdrażanie ich w życie miałam zamiar rozpocząć już dzisiaj.
– Wyglądasz jak milion dolarów – powiedziała Naomi, wstając z krzesła i poprawiając dłonią swoje blond loki.
– Dziękuję – odpowiedziałam mile zdziwiona. – Coś się stało, że jesteś dzisiaj taka rozpromieniona? – spytałam zaciekawiona.
Wyszłyśmy z mojego pokoju, schodząc po schodach na dół, udając się w stronę czekającej na nas taksówki. Wsiadłyśmy do środka i podałyśmy adres, gdzie odbywała się dzisiaj impreza na zakończenie przerwy świątecznej. Tak, każda okazja do imprezowania była dobra. A fakt, że już pojutrze czekał nas powrót do nudnej, codziennej rutyny sprawiał, że każdy odczuwał potrzebę dobrej zabawy. Dzisiaj trzeba było zaszaleć.
Może… - powiedziała uśmiechając się niepewnie, podtrzymując mnie w niepewności.
– Gadaj! – pisnęłam podekscytowana, przeczuwając, że chodzi o coś wielkiego. Takie zachowanie było zupełnie niepodobne do Naomi.
– Przed wyjazdem do babci poznałam chłopaka. Przez zupełny przypadek, w sklepie spożywczym – zaśmiała się, po czym do niej dołączyłam, zaskoczona, że Naomi bywa w takich miejscach jak sklep spożywczy. Najwyraźniej dużo się zmieniło odkąd straciła fortunę. – Stałam za nim w kasie i zabrakło mu dolara na zakupy, więc mu dałam – wzruszyła ramionami. – No i tak zaczęliśmy rozmawiać, przeszliśmy się na spacer i umówiliśmy się, że spotkamy się dzisiaj na imprezie – dokończyła, a w jej oczach pojawił się błysk ekscytacji.
–Jest w naszym wieku? – spytałam
– Nie, rok starszy. Ukończył Linden High School. Nic dziwnego w sumie, że go nie znałam, skoro ta szkoła jest na drugim końcu miasta.
– No no – powiedziałam z uznaniem, uśmiechając się porozumiewawczo. – Jak się nazywa?
– Christopher Lee. Jest przystojny, zabawny i inteligentny. No i dojrzalszy od chłopaków w naszej szkole – zapewniła, przygryzając wargę i uśmiechając się szeroko.
Spojrzałam na nią z delikatnym uśmiechem, nie mogąc uwierzyć w to, co widzę. Naomi pierwszy raz w życiu cała promieniała. Nagle nie była już zimną suką patrzącą na wszystko krytycznym wzrokiem.
– Bardzo się cieszę, koniecznie musisz mi go przedstawić – uścisnęłam ją. – No i trzymam kciuki, żeby coś z tego wyszło.
– Dzięki Izzy – szepnęła, łapiąc mnie za dłoń i ściskając delikatnie. Odwzajemniłam uścisk, czując przyjemne ciepłe w sercu, gdy po raz pierwszy od kilku dobrych miesięcy zwróciła się do mnie zdrobnieniem mojego imienia.
Może to oznacza, że coś się między nami zmieni na lepsze. Że zakończymy te bezsensowne kłótnie o popularność i śmieszną władzę w szkole. Mi już na tym przestało zależeć. Mam nadzieję, że jej także.

~*~
Kiedy dotarłyśmy pod wyznaczony adres, okazało się, że impreza była już nieźle rozkręcona. Wypiłam kilka szybkich szotów z Naomi na rozgrzewkę, a po jakimś czasie dotarła do nas rozweselona, pijana już Grace w towarzystwie swoich kolegów, z którymi po chwili zaczęła grać w beer ponga. Kiedy pojawił się Christopher, Naomi po przedstawieniu mi go i krótkiej wspólnej rozmowie, szybko wymknęła się z nim na taras, chcąc zaznać trochę spokoju i prywatności. Po drodze zerknęła na mnie oprzez ramię, uśmiechając się radośnie, a ja pokazałam jej kciuki w górę i wysłałam całusa.
To niesamowite, jak szybko potrafiłyśmy zapomnieć o wszystkich nieporozumieniach między nami i wielkich kłótniach. Miałam tylko nadzieję, że Naomi nie zawiedzie mojego zaufania i nie powróci ponownie do swojej gorszej strony.
Bez trudu znalazłam dziewczyny z drużyny i usiadłam wśród nich, w zacisznym kąciku salonu, rozsiadając się wygodnie na miękkiej poduszce leżącej na ziemi. Wokół nich krążyła butelka szampana i każda z nich upijała po łyku. Od razu się do nich przyłączyłam, dołączając do dyskusji na temat zawodów, które zbliżały się wielkimi krokami. Narastające napięcie w drużynie było namacalne już od kilku tygodni, a ja, przyznaję się bez bicia, byłam przez ostatni czas nieobecna i pochłonięta własnym dramatem, co dziewczyny dawały mi stanowczo do zrozumienia, jednak ignorowałam ich uwagi. Teraz tego żałowałam. Byłam ich liderką, to na mnie polegały. Trenerka tak naprawdę tylko układała nam część choreografii i pilnowała na treningach. To ja byłam spoiwem drużyny. I nawalałam po całej linii. Spojrzałam na każdą z dziewczyn po kolei, myśląc intensywnie, co mogę powiedzieć, aby zabrzmiało to sensownie. Powinnyśmy stanowić drużynę. Jeden organizm. A zamiast tego, od dawna pojawiały się spięcia i docinki podburzające nasze relacje.
– Dziewczyny, chciałabym wam coś powiedzieć – powiedziałam nieco głośniej, chcąc przebić się przez szum rozmów. Mój głos delikatnie zadrżał, zdradzając moje zdenerwowanie. Dwanaście par oczu zwróciło się w moją stronę, potęgując mój stres. Odchrząknęłam i spojrzałam na nie z powagą. – Przepraszam was. Każdą z osobna. Za to, że ostatnio nie sprawdzałam się jako liderka, że się od was oddaliłam, że nie zadbałam o to, aby między nami nie było spięć. Że nie rozwiązywałam pojawiających się konfliktów. Zawody wiele dla nas wszystkich znaczą, a ja nawaliłam. Dlatego przepraszam, zasługujecie na kogoś lepszego. Dlatego też, jeśli taka jest wasza wola, mogę zrezygnować ze stanowiska kapitana i między sobą wybierzecie moją zastępczynię – dokończyłam już nieco ciszej, spuszczając głowę i wzdychając. Wypowiadając te wszystkie słowa poczułam się dużo lżej. Dlatego też już spokojniejsza, ponownie na nie spojrzałam, uśmiechając się delikatnie. Dziewczyny spojrzały na siebie nawzajem porozumiewawczo, po czym każda z nich po kolei zaczęła kręcić głową.
W ich oczach widziałam duże zaskoczenie, moją nagłą przemową i pokorą wobec samej siebie. Nie dziwiłam im się. Nigdy wcześniej się tak nie zachowywałam. Byłam ślepa na własne błędy i uważałam się za lepszą od innych. Ale miałam tego dość.
– Nie. Nie chcemy nikogo innego, Isobel – powiedziała Lucy, przysuwając się do mnie bliżej i kładąc mi dłoń na ramieniu. – Zrobiłaś dla nas więcej, niż mogłabyś przypuszczać. I fakt, że nawalałaś. I to nie raz. Ale każdemu się to zdarza. A sam fakt, że zebrałaś się na odwagę i powiedziałaś nam o tym wszystkim, dobrze o tobie świadczy. Naprawimy to wszystko. Dopracujemy szczegóły układu i pokażemy na co nas stać.
– I pojedziemy tam bardziej zgrane niż kiedykolwiek – dokończyła rudowłosa Beth, chwytając moją dłoń.
Spojrzałam na nie z wdzięcznością, przygryzając wargę i uśmiechając się, czując jak łzy napływają mi do oczu. Byłam im tak dozgonnie wdzięczna, że nie potrafiłam ująć tego słowami. Drużyna była jedyną stałą częścią mojego życia. Czymś, co zawsze mi wychodziło. Byłabym niekompletna, gdyby mi to odebrano.
– Dziękuję – wyszeptałam, po czym zostałam zamknięta w silnym uścisku wszystkich koleżanek.
~*~
Wspólnie z dziewczynami stwierdziłyśmy, że starczy tego rozczulania się nad nami i czas na dobrą zabawę. Wszystkie byłyśmy zdania, że dzisiaj trzeba zaszaleć i dobrze się bawić, aby w poniedziałek wrócić na salę z nową energią. Dlatego tez szybko dokończyłyśmy szampana i ruszyłyśmy do kuchni po więcej alkoholu. Już wtedy było nam wesoło, a wszystkie zmartwienia odłożyłyśmy na bok.
Po tym, jak zobaczyłam Charliego z inną dziewczyną, poczułam się tak, jakby ktoś wylał na mnie kubeł zimnej wody. Dosłownie. Czułam, że cos się we mnie zmieniło. I że chcę coś w sobie zmienić. Na lepsze. Dziś stawiałam na dobrą zabawę, która będzie początkiem mojej zmiany.
Z tą myślą w głowie, wyciągnęłam z lodówki butelkę schłodzonej wódki i uniosłam ją nad głowę, w triumfującym geście. Dziewczyny nagrodziły mi oklaskami, po czym wybuchły głośnym śmiechem. Nie miałyśmy co liczyć na kieliszki, więc zaczęłyśmy polewać do kubków. Szot za szotem, bez kontroli. I takim oto sposobem droga do salonu wydawała się być pięć razy dłuższa niż zwykle. Chichocząc, usiadłam w fotelu i spojrzałam się w sufit, który wirował mi przed oczami. Zaśmiałam się pod nosem na ten widok i wyciągnęłam dłoń w górę, próbując to zatrzymać.
– Isobel, dobrze się czujesz? – Nagle zamiast sufitu ujrzałam nad sobą zarumienioną twarz Grace.
– Wyśmienicie – wybełkotałam z błogim uśmiechem.
– Jezu, ale jesteś zalana – zaśmiała się. – Chodź, zamówię ci taksówkę do domu – powiedziała, chwytając mnie za rękę i stawiając do pionu. Zachwiałam się delikatnie i zaśmiałam ponownie. Grace pokręciła głową w rozbawieniu, upewniając się, że torebka wciąż tkwi przewieszona przez moje ramię. Krzyknęła do kogoś, aby zadzwonił po taksówkę, po czym ruszyła ze mną w stronę drzwi wyjściowych.
To była bardzo długa droga, przeplatana licznymi potknięciami i wybuchami histerycznego śmiechu. Ludzie patrzyli się na nas jak na kretynki, ale nic mnie to nie obchodziło.
Od razu owiało mnie chłodne powietrze listopadowego wieczoru. Zadrżałam delikatnie, jednak przynajmniej nagła zmiana temperatury nieco mnie otrzeźwiła. Usiadłyśmy na schodkach, a ja położyłam głowę na ramieniu przyjaciółki.
Siedziałyśmy w milczeniu, a ja, nie wiedząc kiedy musiałam na chwilę przysnąć, ponieważ po chwili ocknęłam się, kiedy poczułam, jak Grace potrząsa moim ciałem. Mruknęłam coś pod nosem i wstałam z miejsca, chwiejnym krokiem ruszając do taksówki. Grace wręczyła od razu mężczyźnie pieniądze i przekazała mój adres. Ucałowała mnie w policzek i powiedziała:
– Zadzwonię do ciebie rano. Uważaj na siebie.
Pokiwałam jedynie głową i zamknęłam drzwi od strony pasażera, po czym kierowca ruszył.
– Proszę skręcić w lewo, jednak jedziemy gdzieś indziej – powiedziałam zaskakująco wyraźnie. Kierowca spojrzał na mnie z powątpieniem, więc obdarzyłam go najbardziej stanowczym spojrzeniem, na jaki było mnie w tamtym momencie stać. Mężczyzna westchnął więc i wykonał moje polecenie.
Podałam mu adres pod który ma się kierować, po czym oparłam się plecami o siedzenie, wzdychając ciężko i czując, jak serce wali mi w piersi. Sama nie do końca wiedziałam co robiłam i miałam tylko nadzieję, że nie skończy się to źle.

~*~ 

Hej kochani! Wybaczcie taką długą zwłokę w publikacji tego rozdziału. Ostatnio nie mogę się do niczego zmobilizować, ale biorę się w garść. Jesteście zaskoczeni tymi wydarzeniami? To trzymajcie się mocno, bo jazda zacznie się dopiero w następnym rozdziale! Jestem mega podekscytowana. Poza tym, zbliżamy się do końca. Nie wiem czemu, ale zawsze te ostatnie rozdziały pisze mi się o wiele lepiej. Wiele się w nich dzieje i to jest ten czas, kiedy na wszystkie pytania pojawiają się odpowiedzi. 
Do końca: 4 rozdziały + epilog
NASTĘPNY ROZDZIAŁ: 20 października - Obiecuję! choćby się waliło i paliło!

10 komentarzy:

  1. Rozdział jak zwykle świetny, ale ... Zostały już tylko cztery? :(
    Ranisz ....
    No cóż życzę weny i wracam 20 października ;)
    Ściskam mocno
    ~ Alex :*

    OdpowiedzUsuń
  2. rozdział genialny, chce juz 20 bo asdfghj co sie bedzie dzialo aaaaa ja mam takie podejrzenia sdfghgfddfg xddddd
    w kazdym badz razie szkoda ze tylko 4 do konca :(((

    OdpowiedzUsuń
  3. nareszcie! kochana aż nie wiem co powiedzieć. długo czekałam na twój rozdział nie zawiodłam się. mam tylko nadzieję, że tsak jak napisałaś zmobilizujesz się! :D pozdrawiam! :-*

    OdpowiedzUsuń
  4. Wreszcie!
    Po takiej końcówce,już po prostu,nie mogę się doczekać kolejnego *-* A tu jeszcze 8 dni :')
    Czeekam <3

    OdpowiedzUsuń
  5. Hm, widzę pewna zmiane w spojrzeniu na swiat w Isobel, jestem do konca pewna, czy zaczynanie nowego zycia od imprezy jest do rym pomysłem... No ale zdziwiło mnie pozytywnie to, ze przyznała sie do błędu. A skoro nawet Naomi zaczyna dojrzewać, to moze i Isobel się wreszcie ogarnie. Ciekawe, czy Isobel postanowiła jechać do Charliego? Nie wiem, czy po pijaku wiele zdziała.... No i nie wiem, czy się martwić czy cieszyć z punktu widzenia bohaterow, ze tylko cztery rozdziały do konca.... Z punktu widzenia czytelnika to b mało!!!:D zapraszam na zapiski-condawiramurs.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  6. Pewnie jedzie do Charliego xd Oj... czeka ich poważna rozmowa. Mam nadzieję, że Is naprawdę coś zrozumiała i spróbuje odbudować ich relacje. Ale nie wiadomo, jak Charlie zareaguje... A może to nie do niego jedzie? Ale jak nie do niego, to gdzie? Stawiam na Charliego xd Byłam zaskoczona, że chciała zrezygnować z bycia kapitanem drużyny. Takie stanowisko by oddała? Jej popularność bardzo by na tym ucierpiała. Ona chyba faktycznie zmienia się na lepsze,skoro przed wszystkim dziewczynami była gotowa przyznać się do błędu i wyskoczyć z czymś takim. :)

    OdpowiedzUsuń
  7. W sumie to ciężko mi powiedzieć, żeby Isobell jakoś specjalnie się zmieniła, poza tą rozmową z dziewczynami z drużyny. Ciągle chlała, upijała się, imprezowała i nowy etap życia postanowiła zacząć od kolejnej najebundy. No nie przekonało mnie to;D Ale dobra, nie czepiam się. Ważne, że ma postanowienie i teraz pytanie czy coś z tym rzeczywiście zrobi. No jechanie do Charliego (bo tak się domyślam) będąc pod wpływem alkoholu nie jest dobrym pomysłem. Nie zdziwiłabym się, gdyby zamknął jej drzwi przed nosem. Co, znowu pijana wskoczy mu do łóżka? xD Ach, wiem, że jestem dla niej wredna, ale to dlatego, że w życiu nie wystarczy powiedzieć "zmienię się" by dostać brawa. Ciekawa jestem, co ma zamiar zrobić i czy wytrwa w postanowieniu. Ciekawi mnie też postać Naomi. Czy to możliwe, by jedno zdarzenie tak wiele zmieniło w jej życiu? Czy jeden przypadkowy chłopak będzie w stanie roztopić ten lód? No ciekawe;D
    Pozdrawiam;*

    I zapraszam do siebie na rozdział;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I wcale się nie cieszę, że zostały tylko 4 rozdziały!

      Usuń
  8. Wreszcie! Idealne! Nie moge się doczekać następnej części ❤ zapraszan rowniez do mnie dopiero zaczynam ;) http://historie-ktore-pisze-zycie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  9. Cieszę się, że do Isobel w końcu coś dotarło! Bałam się, jaki łańcuch wydarzeń może zapoczątkować fakt, że widziała Charliego w towarzystwie innej dziewczyny, na szczęście obrała tę lepszą drogę: uznała, że czas wziąć się w garść i porzucić maskę zobojętniałej na wszystko suki. Szkoda tylko, że pierwszym etapem tych zmian było upicie się, no ale... Jej też należy się trochę rozluźnienia :D A na dowód jej postanowień można przedstawić tę szczerą przemowę, którą wygłosiła przed dziewczynami z drużyny. Cieszę się, że przyznała się otwarcie do błędu i przeprosiła, tym bardziej, że koleżanki potraktowały ją bardzo wyrozumiale - nie wiem, co byłoby z Isobel, gdyby nie miała w najbliższym otoczeniu tak miłych i dobrych ludzi. Może nawet Naomi i Grace staną się wreszcie jej przyjaciółkami? Ale prawdziwymi przyjaciółkami, nie obstawą czy wspólniczkami w publicznym upokarzaniu innych. W Naomi po raz pierwszy dostrzegłam pozytywne cechy, jest więcej nadzieja, że jej stosunki z pozostałymi dziewczynami ulegną poprawie. Isobel zdecydowanie potrzebuje kogoś, komu będzie mogła zaufać w każdej sytuacji.
    Niech zgadnę: pojedzie do Charliego? Nie wiem czy to dobry pomysł, biorąc pod uwagę ilość wypitego alkoholu, no ale... Zobaczymy, co z tego wyniknie :)
    Pozdrawiam,
    rude-pioro.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń

Jeśli jesteś tutaj, aby skomentować moją twórczość, to z całego serca Ci dziękuję. Każdy komentarz to wielka motywacja do dalszego pisania.

SZABLON AUTORSTWA JANE