Zaparkowałem samochód pod domem Lucasa i po chwili stanąłem pod
drzwiami, naciskając dzwonek i czekając, aż przyjaciel mi otworzy. Kiedy ujrzał
mnie w progu, uśmiechnął się, nie odzywając się ani słowem. Uścisnęliśmy się
krótko, po czym chłopak wpuścił mnie do środka.
– Napijesz się czegoś?
– Nie, dzięki. Wpadłem tylko na chwilę, muszę się przespać po podróży.
Lucas kiwnął głową, po czym przysiadł obok mnie na kanapie.
– I jak, już ci lepiej? – spytał nieśmiało.
Uśmiechnąłem się delikatnie, milcząc przez chwilę.
– Tak. Jest dużo lepiej. Ten wyjazd był świetnym pomysłem.
Potrzebowałem tego.
– I co dalej zamierzasz?
Ponieważ jeszcze nie do końca wiedziałem jak odpowiedzieć na to
pytanie, zwlekałem z odpowiedzią, czując na sobie cierpliwe spojrzenie Lucasa.
– Naprawdę nie wiem. Ale coś musi się zmienić. Odpuszczę, bo nie mam
innego wyjścia. No i mam dość płaszczenia się przed Isobel.
– Słusznie – przyznał, klepiąc się po ramieniu.
Mimo, że wiedziałem, że to jest jedyne sensowne wyjście, a w moim
głosie pobrzmiewała pewność, tak naprawdę wcale nie czułem się pewny co do tej
decyzji. Ale będę. Przywyknę do życia bez Isobel. Tak będzie dla mnie lepiej.
~*~
Przekręcam się na drugi bok, wydając z siebie głośny jęk. Delikatnie
uniosłam się na dłoniach, widząc jak obraz wiruje mi przed oczami. Zamrugałam
kilkakrotnie i wzięłam głęboki, drżący oddech, rozglądając się wkoło. Za
cholerę nie pamiętałam jak tu wylądowałam. Z ulgą przyjęłam jednak, że w pokoju
znajdowałam się sama i byłam w pełni ubrana, co świadczyło o tym, że nie
poszalałam z nikim ostatniej nocy, tak jak to było w przypadku kilku ostatnich
imprez na których zdarzało mi się bywać.
Na chwiejnych nogach stanęłam przy łóżku, zabrałam torebkę z fotela
stojącego obok i wyszłam z pokoju. Nie patrząc pod nogi, skierowałam się w
stronę schodów. O mały włos potknęłabym się o leżącą na ziemi pustą butelkę,
jednak w porę, z dużym trudem odzyskałam równowagę.
– Kurwa – zaklęłam pod nosem, kopiąc ją w bok.
Zeszłam na dół, rozglądając się po salonie, który wyglądał jakby
przeszło przez niego tornado. Nie było to jednak moim zmartwieniem, ponieważ
ledwo co znałam organizatorkę tej imprezy. Nie napotykając nikogo po drodze,
zachowując się w miarę cicho wyszłam z domu i wyciągnęłam telefon z kieszeni,
dzwoniąc po taksówkę.
Usiadłam na schodach, czując skurcz w żołądku. Schowałam głowę między
kolanami i wzięłam kilka głębokich oddechów, próbując powstrzymać odruch
wymiotny. Dawno nie czułam się tak źle. Chociaż wolałam gówniane uczucie kaca,
niż znoszenie swojego jeszcze gorszego samopoczucia.
Odkąd Charlie wyjechał, wszystko było nie tak. Święta w domu były
koszmarem, przeplatanym ciągłymi kłótniami z rodzicami. Grace wyjechała z rodziną
do Nowego Jorku na święta, a Naomi wraz z mamą udały się do dziadków. I tak oto
zostałam sama jak palec, przytłoczona własnymi uczuciami, nie wiedząc co robić,
ani jak się odnaleźć w nowej sytuacji. Bez Charliego.
Więc zaczęłam chodzić na każdą imprezę, o której się dowiadywałam. Piłam
na umór, tracąc kontakt z rzeczywistością, wyciszając swoje chore myśli i
próbowałam się dobrze bawić. Nieraz zdarzyło się tak, że lądowałam w łóżku z
przypadkowym chłopakiem. To pomagało mi zapomnieć i odciąć się od wszystkich
złych rzeczy, które się wydarzyły. Ale kiedy budziłam się rano, czując się jak
brudna, puszczalska szmata, wcale nie było lepiej. To było niczym zamknięte
koło, które zdawało się nie mieć końca. A ja nie miałam pojęcia jak z tego
wyjść. Nie wiedziałam nawet, czy chciałam to zrobić.
Z rozmyślań wyrwał mnie dźwięk podjeżdżającego samochodu. Podniosłam
się z trudem i zajęłam miejsce z tyłu, podając kierowcy adres. Oparłam czoło o
chłodną szybę, przymykając ciężkie powieki. Zdawałam sobie sprawę, że
najprawdopodobniej wyglądałam jak kupka nieszczęścia, z resztkami makijażu i
włosami w nieładzie, jednak mało co mnie to obchodziło. Marzyłam tylko o tym,
aby znaleźć się we własnym pokoju i położyć się spać.
Wręczyłam mężczyźnie dziesięciodolarowy banknot i wysiadłam z
samochodu nie czekając na resztę. Stanęłam przed drzwiami, szukając kluczy w torebce.
Miałam nadzieję, że w domu nikogo nie było, ponieważ nie miałam ochoty na
spotkanie z rodzicami w takim stanie, prawdopodobnie śmierdząc alkoholem na
kilometr.
Niepewnie otworzyłam drzwi, wchodząc do środka i rozglądając się
wkoło. Było cicho, co przyjęłam z ogromną ulgą. Nie fatygując się, aby zdjąć
buty, szybko wbiegłam po schodach, po czym skryłam się w swoim pokoju.
Rozebrałam się do bielizny, narzuciłam na siebie luźną koszulkę, po czym
położyłam się na wygodnym łóżku, z ulgą zamykając oczy.
~*~
Ze
słuchawkami na uszach wszedłem do biblioteki, rozglądając się wkoło i
zatrzymując grającą dotychczas muzykę. Wrzuciłem telefon do torby, rozkoszując
się ciszą panującą w tym ogromnym pomieszczeniu. Od czasu do czasu lubiłem tu
przychodzić, żeby w spokoju pouczyć się do jakiegoś ważnego sprawdzianu, nie
przejmując się tym, że coś mnie rozproszy.
Tym
razem znalazłem się tu w innym celu. Nauczyciel zadał nam na przerwę świąteczną
pierwsze sto stron „Zbrodni i kary”. A ja, oczywiście z powodu wizyty u siostry
i masy innych spraw na głowie, kompletnie o tym zapomniałem. I tak oto
obudziłem się z przysłowiową ręką w nocniku. No cóż. Jakoś sobie trzeba radzić.
Rozpocząłem
wędrówkę wśród ogromnych regałów, poszukując nazwisk zaczynających się na
literę D. Wydawać by się mogło, że wszystko w bibliotece jest ładnie poukładane
i posegregowane. Cóż, najwyraźniej nasza biblioteka miejska była wyjątkiem.
Książki leżały stertami obok regałów, lub na nich. Przekląłem kilka razy pod
nosem, czując że poszukiwania trochę mi zajmą.
Przechodząc
obok stolików, gdzie kilka osób siedziało pochylonych nad notatkami, przez
nieuwagę uderzyłem biodrem o rozlatującą się szafkę na której była ułożona dość
wysoka kupka książek, które zachwiały się niebezpiecznie pod wpływem uderzenia,
po czym z głośnym hukiem upadły na ziemię. Szybko poczułem na sobie zirytowane
spojrzenia zebranych, a rumieniec oblał prawdopodobnie całą moją twarz. Klnąc
pod nosem zacząłem je chaotycznie zbierać i układać z powrotem na miejsce,
oczywiście jeszcze kilka krotnie po raz
kolejny upuszczając pojedyncze egzemplarze na ziemię. Niezdarny Charlie powraca
do gry – pomyślałem z ironią, ocierając kropelki potu z czoła.
–
Wiesz, że w bibliotece panuje taka niepisana zasada o zachowaniu ciszy? –
spytała przyciszonym, acz zirytowanym tonem dziewczyna siedząca przy stoliku.
Obróciła się przodem do mnie, przerywając naukę i obrzucając mnie spojrzeniem
szarych tęczówek ukrytych za szkłami okularów.
Wywróciłem
oczami i potrząsnąłem głową.
–
Oczywiście. Po prostu cały świat zdaje się być dzisiaj przeciwko mnie –
mruknąłem sfrustrowany. – Chodzę jak
debil między regałami, ale za cholerę nie mogę znaleźć tego, czego szukam.
Nieznajoma
przyglądała mi się uważnie przez kilak sekund, jakby rozważając wszystkie za i
przeciw, po czym westchnęła i wstała z miejsca.
–
Dobrze trafiłeś. Znam to miejsce jak własną kieszeń. Czego potrzebujesz? –
spytała, stając obok mnie.
–
„Zbrodnia i kara” – powiedziałem nieco zaskoczony jej pomocą.
Dziewczyna
kiwnęła głową, po czym ruszyła przed siebie, a ja za nią. Wstydziłem się
przyznać, jednak trochę mnie onieśmielała. Nie wydawała się być starsza ode
mnie. Raczej mogła by być młodsza. Jednak wszystko w niej, już po tych kilku
minutach znajomości, zdawało się być takie nietypowe.
–
Proszę bardzo – oświadczyła, stając nagle na palcach i sięgając dłonią o prawie
najwyższą półkę. Dziewczyna nie grzeszyła jednak wzrostem, dlatego też również
pokierowałem dłoń w tamtą stronę, teraz już bez trudu dostrzegając poszukiwaną
przeze mnie książkę.
–
Dzięki – powiedziałem z wdzięcznością. – Jestem Charlie – przedstawiłem się,
wyciągając dłoń w jej stronę i uśmiechając się delikatnie.
– Mia.
Miło mi – odpowiedziała, odwzajemniając uścisk.
Po
chwili zapadło nieco krępujące milczenie, które szybko zaczęło mi ciążyć. Zanim
jednak zdążyłem je przerwać, Mia powiedziała w roztargnieniu:
–
Powinnam wracać do nauki, nie będę cię niepotrzebnie zatrzymywać. – Chwyciła kosmyk
blond włosów i zaczęła się nim bawić, przygryzając niepewnie wargę.
Nie czekając na moją odpowiedź, odwróciła się i skierowała z powrotem w
stronę swojego stolika. Zmarszczyłem brwi i pchnięty nagłym impulsem, dogoniłem
ją kilkoma szybkimi krokami i delikatnie położyłem rękę na ramieniu.
– Może miałabyś ochotę na jakąś kawę albo cokolwiek innego? –
zaproponowałem, uśmiechając się niepewnie. Nie wiedząc czemu, bardzo zależało
mi na tym, aby się zgodziła.
Ponownie zawiesiła na mnie swoje przenikliwe świdrujące spojrzenie, wprawiając
mnie w zakłopotanie. Uśmiechnęła się nieco szerzej, zwracając tym moją uwagę. Z
uśmiechem było jej naprawdę do twarzy. Nie wydawała się wtedy taka zdystansowana
i chłodna.
– Jeśli nie masz przeciwko, że muszę skończyć pisać pracę, to w
porządku, czemu nie.
– Poczekam, nie ma sprawy – odpowiedziałem, szczerząc się do jej
pleców jak idiota, idąc za nią.
~*~
Kiedy się przebudziłam, było już po osiemnastej. Nie przeszkadzało mi
to jednak, ponieważ czułam się w miarę wypoczęta, a największy kac minął. Przetarłam
oczy i zerknęłam na biurko, gdzie przez ostatnie kilka dni nazbierała
się spora ilość nauki i notatek do przejrzenia. Jęknęłam zrezygnowana i
ponownie zamknęłam oczy, marząc o tym, że kiedy ponownie je otworzę, okaże się
to złym snem. Ale oczywiście tak nie było. Zebrałam się więc w sobie i z
ociąganiem wstałam z łóżka, ruszając do łazienki, aby doprowadzić się do
porządku.
Po
kilku minutach byłam gotowa i narzuciłam bluzę na ramiona, chwytając torebkę z
wieszaka. Postanowiłam, że zanim zajmę się nauką, potrzebuję solidnej dawki
dobrej kofeiny i rogalików maślanych z mojej ulubionej kawiarni w centrum.
Wsiadłam więc do samochodu i podśpiewując cicho tekst piosenki, wyjechałam na
ulicę. Kilkanaście minut stania w korkach później, udało mi się zaparkować
samochód przecznicę od mojego celu.
Z nieba
zaczął padać delikatny deszcz, jednak ciemne chmury zwiastowały zapowiadającą
się ulewę. Westchnęłam i narzuciłam na głowę kaptur, szybkim krokiem pokonując
dzielącą mnie odległość od ciepłego wnętrza przytulnej kawiarenki. Westchnęłam
z ulgą po przekroczeniu progu i z radością wzięłam głęboki oddech, rozkoszując
się pięknym zapachem ciast i kawy. Zmierzając w stronę kasy, z zamiarem
złożenia zamówienia, rozejrzałam się wkoło, nie oczekując jednak, że spotkam kogoś
znajomego.
Zatrzymałam
się w pół kroku, czując się tak, jakbym dostała pięścią w brzuch. Zmarszczyłam
brwi, mrugając kilkakrotnie, nie wierząc własnym oczom. Ale nie przewidziało mi
się. Przy stoliku w samym rogu siedział Charlie w towarzystwie jakiejś
jasnowłosej dziewczyny. Nie zauważył mnie, ponieważ był zbyt zaoferowany czymś,
co jej pokazywał w jakiejś książce. Dziewczyna odezwała się, wywołując u niego
wybuch śmiechu. Ten dźwięk zakuł mnie w uszy. Zacisnęłam dłonie w pięści i
przymknęłam oczy. Nie byłam jednak w stanie się ruszyć z miejsca. Wiedziałam że
ten widok jest dla mnie karą. Nauczką. Obrazem tego, co mogłam mieć, a co
straciłam z własnej winy.
Na
miękkich nogach wycofałam się z kawiarni, tracąc całkowicie apetyt. Na zewnątrz
rozpadało się na dobre, jednak nic sobie z tego nie robiłam. Powolnym krokiem
ruszyłam w stronę samochodu, tępo wpatrując się przed siebie, wciąż zaciskając
dłonie, które czułam, że zaczną drżeć, jak tylko je rozluźnię.
Kiedy
znalazłam się w samochodzie, chwyciłam za kierownicę i oparłam na niej czoło,
po czym pozwoliłam, aby wstrzymywany od kilku minut szloch wstrząsnął moim
ciałem. Wyłam tak żałośnie, że było mi wstyd za samą siebie. To spowodowało u
mnie złość, wiązankę przekleństw wypowiadanych pod nosem i kolejną porcję łez.
Chyba
potrzebowałam takiej terapii szokowej. Dopiero gdy ujrzałam to, co straciłam,
dotarło do mnie, ile to dla mnie znaczyło. Ile on dla mnie znaczył. Ale człowiek
zawsze mądry po szkodzie, jak to mówią. I było to zajebiście prawdziwe.
~*~
Informację o nowym rozdziale zostawię u was jutro. Teraz niestety ledwo patrzę na oczy. Przepraszam, że musieliście tyle czekać. Szkoła mnie wykańcza, nie pozostawiając mi praktycznie żadnego czasu wolnego, więc blogosfera zeszła na dalszy plan. Kolejny rozdział miejmy nadzieję, że w pierwszym tygodniu października. Pozdrawiam! ♥
LICZĘ NA WASZE SZCZERE KOMENTARZE! Wystarczy jedno, krótkie zdanie, a sprawicie mi wiele radości. :)
Matko *0* Kocham twojego bloga <3 Od powrotu ze szkoły olewam cały świat dla niego. Czytałam wszystko jednym tchem i powiedziałam sobie ze nie usne dopóki tego nie skończę xd Brakuje mi nawet słów żeby opisać świetność twoich tekstów <3 Zachowania i uczucia bohaterów są idealnie dopracowane, sprawy między Charliem i Isobel są okropnie skomplikowane przez co wszystko podoba mi się jeszcze bardziej, Isobel której tak wiele osób nie nawidzi ja ją uwielbiam. Zawsze podobali mi się bohaterowi, którzy są zagubieni i nie wiedzą co tak naprawdę mają robić. Mimo, że dziewczyna popełnia tak dużo błędów i rani wiele osób to uważam że potrzebuje czasu i przemyślenia tego wszystkiego...
OdpowiedzUsuńPS. Nie wiem jak ja przeżyje czekanie na następny rozdział ale mam nadzieje ze usprawiedliwienie za nieobecność na pierwszej lekcji mi napiszesz, przecież jak tu w moim wykonaniu nie zaspać... No a to wszystko przez twój talent do pisania :P
Pozdrowiona i dużo weny ^^
ej no mała, rozdział świetny! warto było na niego tyle czekać :)
OdpowiedzUsuńszkoda mi Isobel, ale ma to co chciała. A Charlie... hm wolałam go z Is, ale może przy Mii zacznie być szczęśliwy w końcu :(
pozdrawiam miś <3
much-imperfections.blogspot.com
Nareszcie! <3 Ale warto było czekać :* dużo weny :* wracaj szybko z nowym rozdziałem ! ������
OdpowiedzUsuńNie chce ni sie wierzyć, ze nasza kochana Isobel wreszcie sie ogarnie, ale noże? Jeśli naprawdę dotarło do niej, co a raczej kogo straciła, to jest szansa. Wiadomo, ze Charlie nadal czuje do niej cos wiecej niz zauroczenie. Tylko Isobel musi tym razem znaleźć odwagę i szczerość. Życzę jej powodzenia. Pozdrawiam gorąco Zapraszam na zapiski-Condawiramurs
OdpowiedzUsuńCzyżby taka oto terapia szokowa zdziałała cuda? Cóż, z całą pewnością widok Charliego z Mią uświadomił co nieco Isobel. Teraz tylko kwestia na ile to uświadomienie przełoży się na jej czyny. Bo wiedzieć czy czuć to jedno, ale co się z tym zrobi, to dopiero jest pytanie ;) Po cichu liczę na to, że teraz, gdy Isobel przyuważyła co też straciła (odrzuciła możliwość beztroskiego spędzania czasu w towarzystwie przeuroczego Charliego), to może jednak pójdzie po rozum do głowy i wreszcie postąpi mądrze. Ech, zdecydowanie wolałam ją w tej wersji, podczas jej spotkań z Charliem od tej jej teraźniejszej wersji – nietajny sobie wymyśliła sposób na odreagowanie. Z drugiej strony takie imprezowe życie było dla niej codziennością dopóki nie poznała Charliego, także nic dziwnego, że teraz do tego powróciła. Dobra, ja tam naiwnie liczę na to, że widok Charliego z Mią coś zmieni. Chociaż może być ciężko, bo z kolei zdaje się, że Charlie podjął decyzję i postanowił odpuścić sobie Isobel. Także jeśli ona teraz się znowu „nawróci” to czarno to widzę. Ale może czas wszystko rozwiąże. W końcu nie da się ukryć, że oni coś do siebie mają, więc jeśli obydwoje się ogarną, to kto wie, może to wszystko skończy się pomyślnie.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam <3
Mam nadzieję,że do Isobel wreszcie dotrze co straciła i postanowi zrobić coś w kierunku naprawy tego.
OdpowiedzUsuńRozdział super,długo czekałam,ale było warto :)
Do następnego :*
Bardzo się cieszę, że Charlie chce odżyć i zapomnieć o Isobel. Nie wiem czy mu się to uda (podejrzewam, że nie), ale mam wielką nadzieję, że poczuje coś do tej Mii. Czemu? Bo Isobel cały czas szarpie mi nerwy. Już nawet nie chodzi o to, że jest wredna i traktuje wszystkich z wyższością. Chodzi mi o to jak traktuje siebie. Kim ona jest? Łazi bez przerwy na imprezy, upija się, ląduje w łóżku z różnymi facetami... No nie wiem, ja na miejscu Chaliego i każdego innego chłopaka, nie chciałabym mieć dziewczyny, z którą spało pół miasta. Jeśli czuje się jak puszczalska szmata to ma rację xD I ja mam nadzieję, że albo ona zmieni w swoim życiu dosłownie wszystko, zaczynając od siebie, albo Charlie zajdzie kobietę, która będzie na niego zasługiwać. Już zrobił krok w tym kierunku. Także do dzieła! :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam! ;*
I zapraszam do siebie na rozdział ;)
Cześć, pamiętasz Gatito? :) Dawno mnie tutaj nie było, za co bardzo Cię przepraszam, ale potrzebowałam przerwy od blogów. :) W sumie... nawet nie zamierzałam wrócić, jeśli mam być szczera, ale ostatnio coś mnie tknęło, zatęskniła za tymi wszystkimi historiami, które kiedyś czytałam. :D Heh, nadrobiłam już rozdziały tutaj i aż nie mogę się doczekać kolejnego. Bo kurde... Isobel coraz bardziej mnie zaskakuje. Nie wiadomo, jak ją odbierać, czego się po niej spodziewać. Widać, że jest za bardzo zagubiona i chyba sama nie wie, czego chce. Tak bardzo zbliżyła się do Charliego, by nagle zerwać kontakt? Jaki to ma sens... No rozumiem,że jej samoocena jest niska, ale przecież musiała widzieć, że Charliemu na niej zależy, mimo jej błędów. Powinna to docenić i cieszyć się, że ktoś potrafi zaakceptować jej prawdziwą naturę, całość, a nie tylko tą część, którą pokazuje w szkole. A potem jeszcze jest zazdrosna... Ale cóż, sama zerwała znajomość, a Charlie ma prawo spotykać się z innymi dziewczynami. No chyba Is nie liczyła na to, że będzie wiecznie rozpamiętywał ją i samotnie się tułała? Ale może widok Charliego i Mii sprawi, że Is spróbuje naprawić swój błąd. Tylko czy Charlie jej na to pozwoli? W końcu tak wiele razy się na niej zawiódł.
OdpowiedzUsuńCześć!
OdpowiedzUsuńOd jakiegoś czasu czytam nowe rozdziały, ale nie komentowałam. Może czas to zmienić? ;)
Isobel wychodzi na hipokrytkę. Sama imprezuje i wcale nie stroni od facetów, ale kiedy Charlie spotka się z jakąś dziewczyną, to już co innego. Chociaż trzeba jej przyznać, że nie zrobiła sceny. I w końcu doszło do niej, ile tak naprawdę znaczył dla niej Charlie. Szkoda, że tak późno. Ale nikt nie mówił, że będzie łatwo.
Cieszę się natomiast, że Charlie nie stoi w miejscu. Mia może okazać się lekiem na jego zbolałe serce. Mam tylko nadzieję, że to nie skończy się wielkim cierpieniem. Mia wydaje się bardzo fajną dziewczyną, ale czy zdoła przebić się przez te resztki uczucia do Isobel?
Jedyne, co mnie odrobinkę irytuje, to ta zmieniająca się czcionka i jej wielkość.. To trochę rozprasza czytelnika. ;)
Pozdrawiam!
niepokonane-serce.blogspot.com
trochę zdziwiłam się, że komentarze są u góry i nie zaczaiłam na początku, haha.
OdpowiedzUsuńCzytam od dawna, pierwszy raz komentuje, mam nadzieję, że nie masz mi tego za złe. Uwielbiam połączenie Dylan-Kaya, w opowiadaniach są świetni, a twoje opowiadanie mnie wprost urzekło od początku! :) Oby tak dalej, pisz, nie zniechęcaj się, dokończ nam historię, nie zostawiaj nas nigdy w niedokączonej historii, kochamy cię!! :)
Autentycznie żal mi Isobel, a przynajmniej w pewnym sensie - wiem, że te wszystkie imprezy, przypadkowi faceci, alkohol lany strumieniami to jej sposób na rozprawienie się z problemem, co znaczy, że odejście Charliego bardzo ją zabolało, dowodząc tym samym jej uczuć wobec niego. Szkoda tylko, że potrzebowała, jak to sama określiła, takiej terapii szokowej, by się zorientować, że zależy jej na nim i potrzebuje go w swoim życiu. Ona naprawdę oczekiwała, że Charlie wróci do niej, potulny i łagodny jak baranek? Może i ta wizyta u siostry pozwoliła mu nabrać nieco dystansu, jednak ten dystans dotyczy również Isobel, czemu wcale się nie dziwię. Nie zaskoczyło mnie specjalnie, gdy zaprosił tę całą Mię na kawę - klin klinem, jak to mówią. Nie jestem przekonana co do Mii, ale z drugiej strony wydaje się być miła, więc cieszę się, że Charlie nie trafił tym razem na kolejną wyniosłą pannę. Dobrze się stało, że Isobel zobaczyła ich razem; jeśli teraz nie zacznie walczyć o chłopaka, to wkrótce będzie już za późno. Rusz tyłek, dziewczyno!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
rude-pioro.blogspot.com