Przez cały weekend spędzałam praktycznie każdą wolną chwilę z Charliem.
Zbywałam wiadomości i telefony od przyjaciółek, chodziłam z uśmiechem
przyklejonym do twarzy, czułam się tak dobrze, jak nigdy w życiu. To było
niesamowite. Miałam wrażenie, że w końcu coś zaczęło się układać. Że od teraz
będzie dobrze. Przy Charliem wszystkie moje problemy wydawały się być prostsze
do rozwiązania.
W niedzielne popołudnie Charlie, pełen entuzjazmu zaproponował żebyśmy
wybrali się do wesołego miasteczka, które niedawno otworzyli. Widząc jego
ekscytację, nie miałam serca mu odmówić. Szybko ogarnęliśmy u mnie w kuchni,
zacierając ślady po naszej próbie zrobienia czegoś do jedzenia, która
zakończyła się klęską i wyciągnięciem pizzy z zamrażalnika.
Po kilkunastu minutach jazdy byliśmy już na miejscu. Mimo tego, że już
nieraz wsiadałam na motor Charliego, to wciąż budziło we mnie to samo uczucie
ekscytacji i lekki strach. Ale kochałam to poczucie wolności jakie dawała prędkość
i wiatr we włosach. Zaczynałam się całkiem poważnie zastanawiać nad zrobieniem
prawa jazdy na motor. Znając życie, gdyby moi rodzice usłyszeli ten pomysł,
szybko wybiliby mi to z głowy. Chociaż, kto wie, i tak mało co ich obchodziłam.
Ruszyliśmy w ramię w ramię, wtapiając się w tłum ludzi, głównie
rozwrzeszczanych dzieci i ganiających za nimi rodziców. Po kilku sekundach
poczułam muśnięcie dłoni Charliego, a następnie nasze palce splotły się ze
sobą. Zerknęłam na chłopaka lekko zaskoczona, jednak on patrzył się przed
siebie jakby nic, z delikatnym uśmiechem na ustach. Wzruszyłam ramionami i
postanowiłam to przemilczeć. Dotyk jego dłoni był kojący i taki… naturalny.
Jakbyśmy robili to od zawsze, a nasze dłonie pasowały do siebie idealnie.
– Gdzie idziemy najpierw? – Jego głos sprowadził mnie na ziemię.
– Ty wybieraj. Zgodzę się na wszystko byleby nie na kolejkę górską.
Chce mi się wymiotować na sam widok tych zawijasów – zaśmiałam się.
Przystanęliśmy na moment, rozglądając się wkoło.
– Może diabelski młyn? – zaproponował, wskazując na ogromne koło za
moimi plecami.
– Okej.
Stanęliśmy w kolejce po bilety, kłócąc się o to, kto ma zapłacić.
Charlie upierał się, że skoro to był jego pomysł, aby tu przyjść, to on będzie
płacił. Ja uparcie odmawiałam, wiedząc, że krucho u niego z pieniędzmi. W końcu
ustaliliśmy, ze po prostu każdy zapłaci za siebie.
Zajęliśmy miejsce w jednej z kabin i powoli ruszyliśmy do góry. Z
fascynacją obserwowałam, jak przed moimi oczami powoli pojawia się panorama
miasta. Uśmiechnęłam się delikatnie i zerknęłam na Charliego, który siedział
obok mnie. Milczeliśmy przez kilka długich sekund, jednak ta niczym niezmącona cisza
była niezwykle przyjemna. Już miałam się odezwać, kiedy zerknęłam w dół. Moje
serce momentalnie przyspieszyło, a obraz przed oczami zawirował. Zacisnęłam
dłonie w pięści i od razu zamknęłam oczy. Poczułam jak strużka zimnego potu spływa
wzdłuż moich pleców.
– Isobel, wszystko w porządku? – spytał z troską w głosie Charlie,
chwytając mnie za rękę.
Pokręciłam gorączkowo głową.
– Ja… zapomniałam, że mam lęk wysokości – wyznałam spanikowana,
wzmacniając uścisk naszych dłoni.
Charlie parsknął śmiechem, na co zmarszczyłam brwi.
– Uważasz, że to zabawne? – warknęłam.
– Weszłaś na diabelski młyn, zapominając o tym, że masz lęk wysokości.
Musisz przyznać, że to jest trochę zabawne – zaśmiał się, na co zdzieliłam go
na oślep w klatkę piersiową, jednak to i tak go nie uciszyło.
– Nienawidzę cię – sapnęłam, biorąc kilka głębokich oddechów, próbując
się uspokoić.
Nagle naszą kabiną delikatnie zatrzęsło, co wywołało u mnie cichy
okrzyk przerażenia.
– Co się stało?! – spytałam piskliwym głosem, bojąc się otworzyć oczy.
Charlie znów się zaśmiał, jednak po chwili odchrząknął i powiedział rzeczowo:
– Wydaje mi się, że chwilowa awaria i utknęliśmy tu na trochę.
Doskonale słyszałam, jak powstrzymuje się od wybuchu śmiechem.
– Chyba sobie jaja robisz – jęknęłam. Postanowiłam usiąść na ziemi,
aby nie musieć widzieć, jak wysoko się znajdujemy.
Charlie westchnął i zajął miejsce naprzeciwko mnie, co poczułam, kiedy
nasze stopy się zetknęły. Chwycił moją drugą dłoń i zaczął ją delikatnie gładzić
od wewnątrz, w uspokajającym geście.
– Możesz już otworzyć oczy – powiedział.
Bardzo powoli, niechętnie uniosłam powieki, od razu widząc przed sobą
rozbawioną twarz chłopaka.
– Nie jest tak strasznie, jak się nie widzi, jak wysoko jesteśmy,
prawda? – spytał, rozsiadając się wygodnie.
– Jak możesz być tak zrelaksowany w takiej chwili? Nie wiadomo co się
stało, nie wiadomo ile tu będziemy! A co jak umrzemy z głodu?
– Narzekasz na moje towarzystwo? – spytał z przekornym uśmiechem,
unosząc jedną brew.
– Tego nie powiedziałam – zaprzeczyłam, wzdychając. – Ale poważnie.
Ile już stoimy w miejscu?
– Jakieś trzy minuty – wzruszył ramionami.
Kiwnęłam głową i spojrzałam w górę, na błękitne niebo, które mogłam
dostrzec dzięki przeźroczystemu sufitowi.
– Ciekawe czy pójdę do piekła, bo mam lęk wysokości – mruknęłam z
namysłem.
– Ale z ciebie głuptas, Is – zaśmiał się Charlie, przybliżając się do
mnie.
– Przecież to nie tak, że na to nie zasłużyłam, prawda?
Wzięłam głęboki oddech, spuszczając głowę w dół, próbując zignorować
bolesne ukłucie w piersi, które przeświadczyło mnie o prawdziwości moich słów.
– Hej… - powiedział cicho Charlie, unosząc mój podbródek w górę,
zmuszając mnie, abym na niego spojrzała. – Skąd ta nagła zmiana nastroju?
Przestań wygadywać takie rzeczy, Isobel – poprosił, przeczesując dłonią włosy,
najwyraźniej nie wiedząc, co ma zrobić.
– Jestem złym człowiekiem, Charlie – wyszeptałam czując rosnącą gulę w
gardle. Niekontrolowane łzy spłynęły po moich policzkach, jednak szybko zostały
starte przez chłopaka, ktory siedział naprzeciwko i nieco skołowany próbował
zrozumieć zaistniałą sytuację, oraz powód, dlaczego mój nastrój zmienił się tak
nagle. Na próżno szukać powodu. Ja sama nie wiedziałam, co się stało.
– To, że roiłaś złe rzeczy, nie oznacza, że jesteś złym człowiekiem, Isobel.
Nie pozwól, aby przeszłość cię definiowała. To nie byłaś prawdziwa ty –
powiedział po chwili namysłu.
Zadziwiła mnie pewność w jego głosie. Gdy na niego zerknęłam, wydawało
mi się, że on naprawdę szczerze wierzy w to, co powiedział.
– Może to właśnie byłam prawdziwa ja? A teraz próbuję udawać kogoś,
kim nie jestem?
– Isobel, przestań! Pleciesz od rzeczy – powiedział zirytowany
Charlie, próbując na nowo chwycić mnie za rękę. Zanim jednak dotknął mojej
dłoni, schowałam ją za plecy.
– Nie zasługuję na ciebie. Byłam głupia myśląc, że to się może udać.
Jesteśmy po prostu zbyt inni. Moje towarzystwo jest toksyczne. Już dawno
powinieneś odpuścić, zamiast wierzyć, że potrafię się zmienić. Bo to nie
prawda, nie potrafię. Nie potrafię być dziewczyną, którą chciałbyś żebym była –
powiedziałam, zaciskając drżące dłonie w pięści. Uparcie ignorowałam spływające
po twarzy łzy.
Charlie wpatrywał się we mnie z szokiem wymalowanym na twarzy. W jego
oczach dostrzegłam zdezorientowanie, przerażenie i ogromny smutek. Zmarszczyła
brwi i zagryzłam wargę, dzielnie wstrzymując jego spojrzenie, które bolało jak
diabli. Jak tylko te wszystkie słowa wydostały się z moich ust, od razu ich
pożałowałam. Jednak wiedziałam, ze to jest lepsze wyjście.
Kiedy poczułam, że znowu ruszamy, odetchnęłam w duchu z ulgą.
Marzyłam, aby stąd wysiąść. Aby nie musieć już oglądać twarzy Charliego.
– Ty tak poważnie? – spytał ze złością w głosie. – ledwo ułożyliśmy
naszą relację, ledwo zaczęła ona być normalna, to ty mówisz takie rzezy? Co ci
odbiło, Isobel! Nie wymagam od ciebie, abyś się zmieniała w kogoś, kim nie
jesteś! Zależy mi na tobie. Na takiej, jaka jesteś teraz. Wiem, że nie jesteś
idealna, wiem, ze popełniłaś wiele błędów, ale nie ty jedna! Każdy je
popełniał, nikt nie jest idealny. Ty powinnaś wiedzieć o tym najlepiej.
Jego klatka piersiowa unosiła się i opadała w szybkim tempie. Nim się
spostrzegłam, chwycił mnie za ramiona i spojrzał na mnie uparcie, ze śladem
desperacji wymalowanym na twarzy.
– Nie tchórz, Isobel – poprosił cicho, gładząc mnie po włosach.
W tej samej chwili, gdy wypowiedział te słowa, ponownie się zatrzymaliśmy,
co oznaczało, że podróż nareszcie dobiegła końca. Z dławiącym uczuciem porażki,
chwyciłam go za nadgarstki i oderwałam je od mojej głowy, szepcząc ciche
przeprosiny.
Pospiesznie wstałam i wyszłam z kabiny, ruszając biegiem przed siebie.
Puszczałam mimo uszu nawoływania Charliego i błagałam w duchu, aby nie pobiegł
za mną. Po drodze krztusiłam się łzami i oddychałam ciężko. Zatrzymałam się dopiero
za rogiem, opierając się plecami o mur jakiegoś budynku.
Przeczesałam dłonią włosy, wbijając paznokcie w skórę głowy, próbując
się uspokoić. Doskonale wiedziałam, że właśnie zrujnowałam najlepszą rzecz,
jaka przydarzyła mi się w moim całym, beznadziejnym życiu.
– Musimy porozmawiać – powiedziała Naomi następnego dnia, podchodząc
do mnie, kiedy wychodziłam z sali od matematyki.
Westchnęłam zmęczona i niechętnie na nią spojrzałam. Nie miałam
żadnych chęci, ani sił na rozmowę z nią. Tak naprawdę, nie miałam nawet ochoty,
aby przychodzić do szkoły. Przez cały dzień chodziłam z kata w kąt, skrzętnie
chowając się przed Charliem, bojąc się naszego spotkania.
– O co chodzi? – spytałam, odgarniając splątane włosy z twarzy.
– Widziałam cię z nim.
– Z kim? – spytałam zdezorientowana.
– Nie udawaj idiotki – prychnęła Naomi. – Z tą ofiarą. Z Charliem.
Poczułam jak serce podchodzi mi do gardła, jednak nie dałam tego po
sobie poznać.
– Nie mam pojęcia, o czym mówisz. Pewnie mnie z kimś pomyliłaś – powiedziałam
lekceważąco, odwracając się, chcąc ruszyć w drugą stronę, jak najdalej od niej.
Ledwo się jednak obejrzałam, a poczułam na swoim nadgarstku uścisk jej
dłoni. Dziewczyna przyciągnęła mnie do siebie i mrużyła oczy.
– Nie wiem, co się z tobą dzieje Isobel, ale powoli staczasz się na dno.
Co się stało z królową tej szkoły, co? Podobno jesteś niezastąpiona,
niezniszczalna – zaśmiała się blondynka, po chwili znów wlepiając we mnie chłodne
spojrzenie swoich niebieskich oczu. – A tu okazuje się, że zajęcie twojego
miejsca będzie dużo łatwiejsze, niż mi się wydawało. Mało tego, sama mi to
ułatwiasz.
– Naprawdę aż tak ci zależy? – zaśmiałam się gorzko. – Bierz to,
Naomi. Jeśli to cię uszczęśliwi. Ale za jakiś czas przekonasz się, że to jest
gówno warte. Tak jak nasza przyjaźń – splunęłam, wyrywając dłoń z jej uścisku.
Zanim dziewczyna się odezwała, zamachnęłam się i uderzyłam ją
siarczyście w policzek sprawiając, że jej głowa odchyliła się w bok, a kilka
przechodzących obok nas osób zatrzymało się, robiąc za gapiów i szukając
sensacji.
– I nigdy więcej mi nie groź, albo gorzko tego pożałujesz – warknęłam.
Wyminęłam ją, nie mówiąc nic więcej, odprowadzona zszokowanymi
spojrzeniami uczniów. „Teraz to dopiero będą mieli sensację” – pomyślałam.
Po tym, jak Isobel uciekła z
wesołego miasteczka kręciłem się jeszcze jakiś czas w pobliżu, pozostawiony z
wielkim bałaganem w głowie. Byłem jednocześnie zdezorientowany i wściekły.
Sądziłem, że wszystko sobie wyjaśniliśmy, że między nami jest w porządku. Nie
rozumiałem, co się stało, że nagle zmieniła zdanie i zachowała się, jak ostatni
tchórz. Być może to jedyne, co potrafiła. Uciekać przed prawdziwymi i szczerymi
uczuciami.
Była przekonana, że dobrze robi
kończąc naszą znajomość. Ale myliła się. Doskonale widziałem, że przy mnie
stawała się sobą. Nie tą dziewczyną, którą wszyscy widują w szkole. Przy mnie była
po prostu Isobel. I to mi wystarczało.
Przestałem zadawać pytania, bojąc się, że ją spłoszę.
Byłem cierpliwy i wyrozumiały jak cholera. Nie zasłużyłem, aby tak mnie traktowała
i odchodziła bez słowa. Nie miałem zamiaru jej na to pozwolić i żądałem
odpowiedzi.
Dlatego też następnego dnia po lekcjach,
zamiast od razu jechać do pracy, pojechałem pod jej dom, wiedząc, że dzisiaj
kończy zajęcia o tej samej godzinie, co ja. Zaparkowałem motor przy podjeździe, i widząc, że nie stoi tam
żaden inny samochód, co oznaczało, że jej rodziców nie ma w domu, usiadłem na
schodach prowadzących do drzwi wejściowych. Byłem tak zdeterminowany, że miałem
zamiar tam czekać tak długo, jak będzie
trzeba.
Przeczesałem dłonią włosy, wpatrując
się w zachmurzone niebo. Pochłonięty własnymi myślami nie usłyszałem, jak Isobel
parkuje swój samochód na podjeździe. Dopiero trzask zamykanych drzwi zwrócił
moją uwagę. Spojrzałem w tamtym kierunku i widząc Isobel wpatrzoną w swój
telefon, ruszyłem w jej stronę.
– Musimy porozmawiać – powiedziałem
bez ogródek.
Dziewczyna zatrzymała się nagle i
drgnęła zaskoczona moją obecnością.
– Co ty tu robisz? – spytała wpatrując
się we mnie bez namiętnie.
– Żądam wyjaśnień, Isobel. Nie
pozwolę ci, abyś w taki sposób zakończyła naszą znajomość, rozumiesz? – warknąłem.
– Daj spokój Charlie, po co znowu
rozpoczynać ten temat…
– Po co?! Może po to, że pozwalałem
ci traktować się jak śmiecia, wystawiać się na pośmiewisko, zaufałem ci,
uwierzyłem, że jesteś inna, widziałem, że się zmieniłaś, pokazałaś mi prawdziwą
siebie. Po to, że mi na tobie zależy. Bardziej, niż mi się wydawało… - dokończyłem
na wydechu, patrząc się na nią uważanie.
Źrenice Isobel rozszerzyły się w przerażeniu. Najwyraźniej nie spodziewała
się takiej odpowiedzi. Zmarszczyła brwi i spojrzała na swoje stopy kręcąc gorączkowo
głową.
– Charlie… Tak będzie lepiej, uwierz
mi – wyszeptała. – Nie jestem dziewczyną na której ci zależy. To była tylko iluzja.
Wymyśliłeś to sobie.
– Oszukujesz sama siebie.
Isobell zacisnęła szczęki i cofnęła się
o krok.
– Jeżeli ktoś siebie oszukuje to ty
siebie! A teraz zejdź mi z drogi i zapomnij, że cokolwiek nas kiedykolwiek
łączyło! – krzyknęła, a następnie, rzucając i ostatnie wściekłe spojrzenie,
wyminęła mnie i weszła do domu.
I znów zostawiła mnie samego, z jeszcze
większym syfem w głowie niż wcześniej.
~*~
Zaskoczyłam was, co? Takiego przebiegu wydarzeń chyba nikt nie przewidział XD Domyślam się, że teraz chyba wszyscy znienawidzą Isobel jeszcze bardziej niż wcześniej. Ale zasłuzyła sobie na to. Następny rozdział: 23 sierpnia.
I jakaś nowość
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Marysia
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńCześć przez przypadek dowiedziałam się o twoim blog i ZOSTAJĘ NA ZWASZE !!!!!.Nie wiem od czego tu zacząć :* więc zacznę od początku. Cały wczorajszy dzień poświeciłam na czytanie twoich rozdział i powiem WOW !!! brak słów po prostu szczęka mi opadł do ziemi .Widzę że to nie mój pierwszy komentarz na tym rozdziale ale od samego ranka czkałam zacięcie na ten rozdział chyba się uzależniłam :* ale na pewno nie jedyna .Powiem szczerze że czekałam na taką historię serio normalnie szczał w dziesiątkę .Czytając po przędnie rozdziały wywnioskowałam że Izabel i Charlie stają się przyjaciółmi ale mam nadzieje że się zmieni ich relacja w coś więcej ;).Myślę że nie są to marzenia ściętej głowy ale sama widzę co tu się kroi ;*.Więc kochana co tu powiedzieć na koniec dużo weny i dużo czasu :* !!!!!!!!!!!!!!.CZEKAM NA NASTĘPNY z niecierpliwością !! :*
OdpowiedzUsuńO MÓJ BOŻE, KOBIETO CZYŚ TY OPYCIAŁA?!
OdpowiedzUsuńJAK MOGŁAŚ ?
PŁACZĘ PRZEZ CIEBIE
LUBISZ DOPROWADZAĆ LUDZI DO PŁACZU
OMG
dobra ochłonęłam xd
no to tak....
zaskoczyłaś mnie.
myślałam, ze juz bedzie ok i no nie wiem, ze bedzie slub czy cos hahaha a tu taki szok
omojboze
nie wiem co pisac dalej. skonczylam ogladac 4 sezon tw i jeszcze teraz ten rozdzial... za duzo emocji
nie nienawidze Isobel, za to nie mam pojecia dlaczego to zrobila. tak nagle? przeciez zanim weszli na ten diabelski mlyn bylo ok, a tu nagle taki zwrot akcji aaah
nienawidze cie xd
ja chce juz 23 sierpnia. znaczy nie chce bo potem tylko 8 dni i szkola, ale chce rozdzial juz xd
szkoda mi Charliego, jak zwykle :(
ps kocham!
*chamska reklama xd*
much-imperfections.blogspot.com
Powiem Tobie tak... rozdział jak każdy jest wspaniały :D , Piszesz świetnie! , bardzo wciągnęło mnie to opowiadanie, niesamowicie potrafisz wywołać u mnie takie emocje xd <3 ,
OdpowiedzUsuń, ale ten nagły zwrot akcji... no kurcze! Zniszczył mnie... ja już podekscytowana, że będzie wszystko ślicznie, pięknie , trzymają się za ręce, zaraz pocałują.. , a tu nagle Isobel odstawia takie coś , dlaczego ona próbuje uciec od swoich uczuć do Charliego ? , temu wszystkiemu zaprzecza ;( ,
Szkoda mi chłopaka, ma mętlik w głowie, ale mu na niej bardzo zależy i mam nadzieje, że jej na niemu tez..
uff no dobra, a teraz z innej beczki, nie spodziewałam się tego po Naomi, no co za wspaniała z niej przyjaciółka -,- ,
cóż pozostało mi życzyć Ci dużo weny do dalszego pisania genialnych rozdziałów, a ja czekam z niecierpliwością na kolejny <3 (mimo iż zbliza się koniec wakacji... ;'( ) , pozdrawiam ;*
* na nim
UsuńEj no, to wszystko się tak ładnie układało xd buu, sama nie mogę się zdecydować czy mam ochotę walnąć czymś ciężkim Isobel czy raczej ją przytulić. Właściwie, tak jak Charlie nie do końca ogarniam skąd jej się wzięło takie nagłe zwątpienie w to wszystko. Może po części to wina tego przeklętego diabelskiego młyna i jego awarii :P Generalnie, z własnego doświadczenia, wiem, że ludzie z lękiem wysokości panikują i nie zachowują się racjonalnie, więc może to też jakiś wpływ na Isobel miało. Zresztą, ja ją odbieram jako osobę, która chociaż na zewnątrz stwarza pozory pewnej siebie, to w głębi pełna jest wielu sprzeczności i na dodatek dość ciężko przychodzi jej pogodzić się z samą sobą i pozbyć się wszelkich kompleksów. I właśnie teraz to jakby się ujawniło. Ona zdaje się wątpić we własne możliwości, w to, że da radę być sobą i że ludzie ją taką zaakceptują. Właściwie to z tego rozdziału niezwykle ucieszył mnie jeden element. Otóż ta scena z Naomi pokazała, że Isobel nie boi się, że w skutek tej swojej przemiany mogłaby stracić przyjaciół i swoją pozycję w szkole. To już jest niewielki plus, bo wydaje się, że tym, co teraz kieruje jej zachowaniem są co najwyżej strach i własne demony, a nie obawa o utratę swojej popularności i pozycji w szkole. Nie wiem, ja tam wierzę, że ona da radę, że niedługo sama się opamięta i stwierdzi, że jednak chce spróbować, tak naprawdę. Właściwie to jej zachowanie wcale nie powinno zaskakiwać, bo oczywistym jest, że od razu nikt się tak nie zmienia. Wręcz nieco sztuczne byłoby to gdyby Isobel nie miała wątpliwości, nie miotała się i nie próbowała bronić przed tą zmianą swojego sposobu postrzegania innych ludzi.
OdpowiedzUsuńCzeekam na więcej.
Pozdrawiam <3
A rozdział zaczął się tak niewinnie... Mega mi się podobało, jak Charlie i Isobel wybrali się do wesołego miasteczka. Trzymali się za ręce, normalnie rozmawiali, żartowali - wszystko było na dobrej drodze, do momentu, kiedy wsiedli do tego pieprzonego diabelskiego młyna. Sama się uśmiałam, gdy Isobel jakimś cudem przypomniała sobie o swoim lęku wysokości, jednak nie spodziewałam się, że ta jej panika szybko zmieni się w kłótnię i tak dramatyczne zakończenie tej... randki? Bo w zasadzie tak to można było nazwać. Cóż, nic dziwnego, że Isobel ma pretensje do samej siebie, w końcu przez większość czasu zachowywała się jak zimna, bezuczuciowa suka, ale kompletnie nie potrafię pojąć, dlaczego porzuciła kogoś, dzięki komu czuła się lepszym człowiekiem i wychodziła na prostą. A wydawało się, że zaczyna wychodzić jej prawdziwa, wrażliwa natura, niestety dziewczyna znowu postanowiła się zamknąć i uciec. Ech...
OdpowiedzUsuńTa cała Naomi wkurzyła mnie tą nagonką na Isobel. No i co z tego, że wyszła gdzieś z Charliem? I co kogo obchodzi jakieś królowanie w szkole? Ludzie mają poważniejsze problemy na głowie, niestety do takiego pustego łba jak u Naomi niełatwo to dociera. Mimo to Isobel przesadziła, uderzając koleżankę. Po co jej była dodatkowa sensacja?
Nic dziwnego, że Charlie próbował przemówić Isobel do rozsądku, ale zgodnie z moimi przypuszczeniami jego wysiłki spełzły na niczym. Mam tylko nadzieję, że chłopak się nie podda i jeszcze spróbuje do niej dotrzeć.
Świetny rozdział, czekam na więcej <3
Jeden z lepszych rozdziałów które się tutaj pojawiły aczkolwiek oczywiscie treść mocno mnie zdenerwowała... Kirde, w momentach kiedy Isobel nadal nie przyznaje się iż spotyka sie z Charliem myśle, ze może miec sporo racji mówiąc chłopakow,i ze oba na niego nie zasługuje... No bo jak tak można...! Ale z drugiej strony to pokazuje tylko jak bardzo Isobel go potrzebuje, jak bardzo potrzebuje uczuć, zmiany w swoim życiu i ze sie boi. Ale dlaczego sprawia przy tym tak wiele cierpienia nie tylk sobie ale i osobie? na której jej zależy...? Mowię tutaj o ich ostatniej roznowie... Kiedy zAczela zwalczać Chadlidgo... Nie wiem co jej odbiło na tym młynie, ale krde... Mogłaby chociaż spróbować. A jeśli nie chce ro mogłaby miec na tyle przyzwoitości, by nie zwalać winy na chłopaka... I by nie kłamać. Ech, ciężka będzie ta znajomośc, ale na naprawdę myśle ze oni do siebie pasują i życzę im jak najlepiej. Pozdrawiam Condawiramurs
OdpowiedzUsuńJa pierdziele, Isobel co ty wyprawiasz?! Jestem w szoku, jednak nie żywię nienawiści do niej, staram się ją jakoś zrozumieć. Jest to ciężkie...
OdpowiedzUsuńWydaje mi się, że Isobel spanikowała, bała się szczęścia które do niej przyszło, bała się prawdziwej siebie. W takich sytuacjach ludzie popełniają błędy. To jest trudne, a najbardziej dla Charliego. Starał się jak mógł, jednak musi zrozumieć Isobel, nie jest jej łatwo.
Wierzę , że wszystko wróci na właściwą drogę i będą razem! ;)
Ja się nie zgadzam! Wcale mi się nie podoba ten zwrot akcji! Ja chcę żeby było tak jak wcześniej :/
OdpowiedzUsuńPomimo tego wierzę,że jakoś sobie to wyjaśnią wszystko,będą szczerzy i że wszystko się ułoży...mam nadzieję :/
Do następnego :*
Rozdział jest mega i czekam z niecierpliwością na kolejny ;)
OdpowiedzUsuńEeee....Rozumiem...Ok.. Wiem, że i tak się zejdą, bo to o nich jest ten blog. O nich. Nie o nim i o niej. Razem. Nie osobno. Nie rozpaczam bo wiem, że się zejdą. Tylko nie kompromituj już Charli'ego i niech to Isobel do niego przyjdzie. On za dużo razy podał jej rękę.
OdpowiedzUsuńSuper czekam na następny ;)
OdpowiedzUsuńSuper czekam na następny ;)
OdpowiedzUsuńMoja logika jest dla mnie skomplikowana, lecz rozumowania Isobel zapewne nigdy nie pojmę :C
OdpowiedzUsuńMotor - bomba!
Wesołe miasteczko - Mika chce!
Ale po kolei. Ja dobrze pamiętam, jak (z miesiąc temu) byłam z moim kochanym tatusiem na diabelskim młynie. Też mam lęk wysokości, ale ja znów (niekiedy) uwielbiam to poczucie strachu i ta adrenalina! Ach!
W każdym razie, weszłam sobie z nim i moją czteroletnią siostrą. Przejażdżka była nawet znośna, choć to jak się to siedzenie bujało... Mój tato nie jest normalnym człowiekiem. Bo kto normalny kręci tym słupkiem pośrodku siedzenia? Ja już oczami wyobraźni widziałam, jak odkręca nasze siedzenie i wszyscy spadamy!
Zatrzymano nas na górze, ale nie z powodu awarii, ale aby ludzie na dole mogli zejść. Gdy my zjechaliśmy, ja wyszłam z oczami niczym sarenka, moja siostra się ze mnie śmiała, a mój tato oznajmia do mojej mamy: "Ja z beksą już nie jeżdżę". Gdy moja mama zrozumiała, że chodzi o mnie, śmiałą się. Jestem jednak pewna, że niejedna osoba na moim miejscu byłaby przerażona.
Tak mi się skojarzyło i całkowicie rozumiem Isobel, że się bała. Choć ja wolałabym się przejechać na kolejce górskiej! Uwielbiam je! I tą karuzele z muzyką, co siedzenia też się kręcą. Nie pamiętam jej nazwy, ale po czwartym razie już niemal wymiotowałam, a i tak chciałam więcej :D
Kocham wesołe miasteczka! :3
Mówienie do Isobel, to jak walenie głową w mur. Nie ważne jak się starasz i tak nie dotrzesz na drugą stronę. Mnie jej zmiany nastroju (delikatnie mówiąc) już tak wkurzają, że po prostu już nie wiem, co robić. Czuje taką bezradność, że idealnie rozumiem Charliego. W swej, on się po prostu już wkurza i wyrzuca wszystko z siebie. Nie dziwie się, bo ileż można?
Isobel się otwiera, Charlie boi się nawet na nią chuchnąć za mocno, a ona robi taki numer?
No nie! Takich rzeczy się nie robi!
I to facetowi, co ma motor, jest na własnym utrzymaniu, ma burzliwą przeszłość i pracuje na pół etapu jako mechanik - innymi słowy? Gdyby był jeszcze wilkołakiem - Mika by tam wkroczyła i zabrała go z dala od Isobel.
Naomi.
To najpiękniejszy fragment w całym opowiadaniu.
Niemal (NIEMAL) byłam w stanie wybaczyć Isobel jej postępowanie z Charliem. Ale tylko chwilowo, bo później znów mnie wkurzyła. Aczkolwiek po jej wybryku z Naomi zaczynam poniekąd ją podziwiać.
Choć nadal po tym, co zrobiła w wesołym miasteczku (w moim ukochanym wesołym miasteczku!) nie wiem, czy jej przebaczę...Jeszcze ten Charlie!
Jesteś naprawdę niesamowita! Niby wszyscy już myśleli, o dziewiętnasty rozdział, niedługo pewnie koniec,a tych dwoje będzie razem. A tu taka niespodzianka w następnym rozdziale! Całkowite zaskoczenie - a jakże!
Całkowita wściekłość na Isobel? - Całkowicie zrozumiałe!
Rozdział był zaskakujący, oszałamiający, kongenialny, feeryczny, fantastyczny, bajeczny i apollinski!
Życzę morza weny, góry pomysłów i mnóstwa czasu wolnego!
Bussis! :3
Chyba masz rację z tym, że znienawidzimy Isobell już do reszty. Przynajmniej ja chyba mam takie odczucie. Niby z jednej strony staram się postawić na jej miejscu i zrozumieć, że taki nagły napływ szczerego szczęścia po miesiącach bycia kimś zakłamanym może zawrócić w głowie i ogłupić. Była kimś innym, teraz się zmieniła, zauważyła, że robila źle i chyba boi się stanąć z tym prosto w oczy. Bo moim zdaniem ona już nie chce wracać do przeszłości, ale nie potrafi sobie poradzić z teraźniejszością. I może nie jest to takie głupie, może to normalne, ale kurde! Mam ochotę ją wytargać za włosy. Bo takich rzeczy sie nie robi. On jej tyle razy wybaczał, tyle razy chciał ją poznać, starał się, a ona tak mu sie odpłaca? Nie, tak się nie robi. I mam nadzieję, że Charlie wyjdzie z tego z głową i nie będzie się przed nią płaszczył. Mimo wszystko... Teraz jej kolej.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam! ;*
Znalazłam twojego blogo dopiero wczoraj, jest on jednym z nie wielu, który wciągnął mnie na tyle, że wszystko przeczytałam w tak krótkim czasi, jestep dość wybredna ale moge stwierdzić że to jeden z lepszych jakir czytałam. Mam jeszcze jedno pytanie czytasz jakieś blogi, jeśli tak daj adresy z chęcią zobacze.
OdpowiedzUsuńCzytam tego bloga od paru dni, a już go uwielbiam. Isobel i Charlie są świetni :) Twój blog to dla mnie dużo inspiracja ^.^
OdpowiedzUsuńZapraszam również do siebie :)
http://lilys-diaries.blogspot.com/