Podczas drogi przez cały czas obserwowałam mijany krajobraz. Chociaż silny wiatr plątał mi włosy, podobało mi się uczucie, które ogarnęło mnie w czasie tej kilkuminutowej jazdy. Nie potrafiłam sobie wyobrazić, jak musiał czuć się Charlie, prowadząc motor z zawrotną prędkością. We mnie buzowała adrenalina, a co dopiero w nim.
Kiedy się zatrzymaliśmy, zeszłam z pojazdu i rozejrzałam się wkoło. Znajdowaliśmy się na wzgórzu na obrzeżach miasta, gdzie rosło kilka drzew i w sumie nic poza tym. Otoczenie wydawało się zupełnie zwyczajne, dopóki nie spojrzało się na widok rozchodzący się z góry. Chylące się ku zachodowi słońce sprawiło, że niebo pokrywało się pomarańczowo-różową barwą, w mieście zapalało się coraz więcej świateł, a całość tworzyła zapierający dech w piersiach obraz.
– Wow, pięknie tu – powiedziałam, związując splątane włosy w kok. – Wszystko z daleka wydaje się piękniejsze – dokończyłam pod nosem, przygryzając wargę.
– Co mówiłaś? – zainteresował się Charlie, nie dosłyszawszy moich ostatnich słów.
– Nieważne. – Pokręciłam głowa i uśmiechnęłam się do niego. – Więc co robimy?
Chłopak sięgnął do plecaka i wyciągnął butelkę wódki.
– Jak to co, oblewamy – zaśmiał się, a ja po chwili mu zawtórowałam.
Ten chłopak był pełen niespodzianek. Patrząc na niego, nigdy nie pomyślałabym, że miał drugie oblicze złego chłopca.
Oprócz alkoholu w jego plecaku znalazł się również kocyk, kilka przekąsek i dwa kartony soku. Rozłożyliśmy to wszystko na trawie i rozsiedliśmy się wygodnie. Charlie otworzył butelkę i rozlał wódkę do plastikowych kubeczków. Podał mi jeden z nich i uniósł własny.
– No to nasze zdrowie – powiedział, a następnie opróżnił zawartość jednym haustem.
Poszłam jego śladem i skrzywiłam się, czując ten okropny smak w ustach, dlatego czym prędzej popiłam to sokiem.
Po dwudziestu minutach butelka była już prawie pusta, a nasze humory coraz lepsze. Zaczynały nas śmieszyć najzwyklejsze zdania, lub kiepskie żarty. Język się plątał, odmawiając posłuszeństwa, a na twarzach pojawiły się rumieńce.
– Nie mogę uwierzyć, że jestem pijana po tak małej ilości alkoholu – powiedziałam bełkotliwym głosem, kręcąc głową.
Charlie, słysząc to, oparł się plecami o drzewo i spytał śmiertelnie poważnym tonem:
– Może to zaczarowana wódka?
Zerknęłam na niego zaintrygowana, a on, mimo usilnych starań, nie był w stanie zachować powagi przez dłuższy czas i w końcu wybuchnął śmiechem.
– Naćpałeś mnie, przyznaj się – powiedziałam, kierując na niego oskarżycielskie spojrzenie, sprawiając, że zaśmiał się jeszcze głośniej. – Czy mógłbyś się przestać ze mnie nabijać? – spytałam naburmuszona, zaciskając usta w cienką linię.
– Oczywiście, oczywiście, przepraszam. – Wziął głęboki oddech, opanowując się.
Na dłuższą chwilę zapanowała między nami przyjemna cisza. Usiadłam po turecku, wpatrując się w panoramę miasta.
– Mówiłam, że wszystko z daleka wydaje się piękniejsze – odezwałam się nagle.
– Co? – spytał zdezorientowany.
– Chodzi mi o to, co mówiłam wcześniej. Patrzyłam na miasto i stwierdziłam, że wszystko z daleka wydaje się piękniejsze. Kiedy się zbliżasz, zaczynasz widzieć każdą skazę i wadę, burząc idealny obraz – stwierdziłam z namysłem.
Charlie milczał, najwyraźniej nie wiedząc, co odpowiedzieć. Wcale mu się nie dziwiłam. Sama nie wiedziałabym, jak na to zareagować ani skąd takie myśli w mojej głowie.
– Wszystko jest przysłonięte taką otoczką perfekcji, z czasem każdy stwierdza, że ta perfekcja wcale nie jest taka perfekcyjna, jak się wydawała – kontynuowałam.
– Nie ma czegoś takiego jak perfekcja – powiedział niepewnym głosem.
– To prawda. Wszyscy dążą do perfekcji, która nie istnieje. Każdy z nas jest zepsuty i zniszczony przez to wszystko, co nas otacza.
Charlie zmarszczył brwi, najwyraźniej zdziwiony i zaniepokojony tematem, na który nagle zboczyła nasza rozmowa. Zaczynałam bredzić od rzeczy, mówiąc to, co ślina przynosiła mi na język. Wypowiadałam zbyt dużo słów, które nie powinny zostać wypowiedziane.
– Każdego można naprawić – stwierdził po dłuższej chwili milczenia.
– Ale nie wszyscy chcą być naprawieni – szepnęłam, pociągając łyk z butelki.
Następnego dnia siedziałam w domu, próbując choć w najmniejszym stopniu nadrobić zaległości z fizyki, które nazbierały się od początku roku przez mój olewawczy stosunek do tego znienawidzonego przedmiotu. Teorię byłam w stanie ogarnąć, ucząc się regułek na pamięć, jednak zadania rachunkowe oraz wzory to była dla mnie czarna magia.
Dlatego też z ulgą przywitałam cichy dzwonek telefonu oznajmujący przychodzące połączenie.
– Halo?
– Isobel, musisz przyjechać do Naomi – powiedziała szybko Grace.
– Co się stało? Masz bardzo roztrzęsiony głos – spytałam zaniepokojona.
– Ona jest w rozsypce. Nie wiem, co się dzieje. Przyjedź jak najszybciej, proszę – powiedziała cicho, wzdychając.
Przyłożyłam dłoń do ust mocno zaskoczona i wstałam z krzesła, chwytając pierwszą lepszą bluzę z szafy.
– Będę za dziesięć minut – powiedziałam i rozłączyłam się.
Kiedy zajechałam pod ogromną posiadłość Naomi i zaparkowałam samochód na długim podjeździe, szybko wysiadłam i skierowałam się w stronę drzwi. Weszłam bez pukania, jak zawsze. Na dole nie zastałam rodziców przyjaciółki, więc domyśliłam się, że miałyśmy dom wolny dla siebie. Wbiegłam po schodach, po chwili stając przed pokojem Naomi.
Po przekroczeniu progu od razu ujrzałam siedzącą na łóżku blondynkę ubraną w szaro różowy dres od Victoria’s Secret, bez makijażu i z błyszczącymi od płaczu oczami.
– Cześć, dziewczyny – szepnęłam niepewnie.
– Hej, Iz. Może ty będziesz w stanie zmusić ją do rozmowy, bo mi niczego nie chciała powiedzieć – westchnęła zrezygnowana Grace.
– Po prostu wolałam poczekać na Isobel, żeby uniknąć powtarzania dwa razy tego samego – odparła znudzonym głosem.
– Okej, to skoro już wszystkie jesteśmy, mów, o co chodzi – powiedziała z troską Grace, siadając obok Naomi i kładąc jej dłoń na ramieniu.
Zajęłam miejsce po jej drugiej stronie, podając jasnowłosej paczkę chusteczek.
– Firma mojego ojca od pewnego czasu miała problemy. Więc, jak to zwykle bywa, zaczął brać pożyczki u różnych dziwnych ludzi, wplątał się w jakieś brudne interesy i popadł w długi. Ogromne długi – szepnęła Naomi, zaciskając usta, chcąc powstrzymać napływające do oczu łzy. – Jesteśmy bankrutami. Odbiorą nam dom i cały majątek, wyrzucą na bruk. Nie wiem, co będzie dalej, ale kiedy moja mama się o tym dowiedziała, powiedziała, że wniesie pozew o rozwód i że nie ma zamiaru żyć z kimś takim jak mój ojciec – dokończyła cicho, ocierając łzy z policzków.
Naomi, mówiąca otwarcie o swoich problemach i ukazująca słabość, była naprawdę rzadkim widokiem, dlatego w pierwszym momencie nie miałam bladego pojęcia, jak zareagować. Mimo tego, że dziewczyna często posuwała się do podłych czynów i raniła wiele osób, było mi jej szkoda. W jednym momencie całe jej życie legło w gruzach. Błędy ojca odebrały jej wszystko, co do tej pory znała. Od małego była wychowywana w luksusach, nic dziwnego, że była przerażona perspektywą zmian, które ją czekały.
– Mogę porozmawiać z rodzicami, to na pewno nie będzie żaden problem, żebyście razem z mamą u nas zamieszkały. Miejsce zawsze się znajdzie – zaproponowałam, uśmiechając się ciepło.
– Co ty, nie ma szans! Moja mama jest zbyt dumna, aby się na to zgodzić. Choćby miała wyjść z siebie, stanie sama na nogi – powiedziała Naomi, parskając pod nosem.
Pokiwałam ze zrozumieniem głową, wzdychając.
– Nie wiem, jak my sobie poradzimy. Pewnie będziemy musiały się przeprowadzić do małego mieszkania, sprzedać wszystkie ubrania i dodatki – westchnęła żałośnie. – Żegnaj moje wielkie łóżko, okno wychodzące na plażę, ogromna garderobo, wanno z hydromasażem, torebki od Louisa Vuittona, sukienki od Valentino… O mój Boże – szepnęła, kręcąc głową.
Spojrzałyśmy ukradkiem na siebie z Grace, uśmiechając się delikatnie. No tak, cała Naomi. Dobra materialne były jej największym priorytetem. Jednak w jej reakcji nie było nic dziwnego. Każdy, kto całe swoje życie chodził ubrany w kreacje pochodzące z najdroższych sklepów, nie będzie w stanie tak łatwo przejść do porządku dziennego z faktem, że teraz czeka go noszenie ubrań z sieciówek.
– A co z rodzicami twojej mamy? – spytała Grace.
– Pewnie zrobią wszystko, co w ich mocy, żeby nam pomóc, ale sami nie mają wcale dużo pieniędzy. Z resztą spora część ich funduszy jest przeznaczana na leki dziadka… to jest jakiś koszmar – westchnęła dziewczyna, śmiejąc się gorzko sama do siebie.
– Zobaczysz, że wszystko się jakoś ułoży – spróbowałam ją pocieszyć.
– Jeszcze wyjdziesz z tego obronną ręką – zapewniła Grace. – Kto inny, jak nie ty? – spytała.
Naomi uniosła głowę i spojrzała na nas z nikłym uśmiechem na ustach.
– Macie rację, dziewczyny. Takie użalanie się nad sobą nic mi nie da. Muszę wziąć sprawy w swoje ręce. – powiedziała z niespodziewaną mocą w głosie, ocierając łzy z twarzy i odgarniając blond kosmyki za ucho.
Taka właśnie była Naomi. Nic nie było w stanie jej złamać.
– Okej, powtórzmy to jeszcze raz – zakomunikowałam, stając na przedzie grupy i obserwując zmęczone koleżanki z drużyny.
Wśród nich rozległ się jęk protestu, na który westchnęłam zirytowana.
– Do zawodów nie zostało dużo czasu. Musimy wszystko opanować do perfekcji, ponieważ błędy są wciąż widoczne – powiedziałam, lustrując je wzrokiem.
– Nie możemy poćwiczyć tego jutro? – jęknęła Eve, szczupła brunetka stojąca w drugim rzędzie.
Wywróciłam oczami i uśmiechnęłam się do niej słodko.
– Nie, Eve, nie możemy – powiedziałam. – Bo wciąż nie potrafisz poprawić swoich błędów. Przeskok z gwiazdy jest na trzy, nie na cztery. Zapamiętaj – warknęłam. – Zaczynamy od początku. Wykonajcie wszystko poprawnie, a będziecie wolne – powiedziałam patrząc na grupkę dziewczyn, uśmiechając się szeroko. Kucnęłam, sięgając dłonią do odtwarzacza, a po chwili w sali rozległy się pierwsze dźwięki piosenki.
Kiedy w końcu trening dobiegł końca, usiadłam na podłodze. Wyciągnęłam płytę z odtwarzacza i dopiłam do końca butelkę wody. Bycie kapitanem drużyny cheerleaderek nie było prostym zadaniem. Wiedziałam to, kiedy podejmowałam się tego zadania. To na mojej głowie było zorganizowanie dodatkowych treningów, gdy trenerka nie miała możliwości, abym z nami się spotykać. To ja wszystko nadzorowałam i odpowiadałam za wszystkie dziewczyny. To było chwilami męczące, jednak kochałam to. Dzięki tańcowi mogłam wyrazić siebie, nawet jeśli według niektórych było to tylko durne machanie pomponami i wykrzykiwanie różnych haseł. Jednak dla nas to tygodnie ciężkiej pracy i wyrzeczeń.
Uśmiechając się sama do siebie, wstałam i wyszłam z sali, gasząc za sobą światło.
Po wzięciu prysznica i przebraniu się, wyszłam jako jedna z ostatnich z szatni, żegnając się z przyjaciółkami. Grace i Naomi, które były pochłonięte dyskusją z Jess, jedynie odmachały mi szybko, więc wyglądało na to, że będę wracała sama. Zbliżając się do wyjścia, przeszukałam całą torbę, aż w końcu znalazłam kluczyki do samochodu. Odetchnęłam z ulgą i pchnęłam drzwi wejściowe. Owiał mnie chłodny wiatr, dlatego objęłam się ramionami, czując dreszcz przebiegający wzdłuż pleców. Zbiegłam schodami, wpatrzona w swoje buty.
– Hej, Isobel! – Głos Charliego, stojącego kilkanaście metrów przede mną, sprawił, że podniosłam głowę.
Uśmiechnęłam się na jego widok, zauważając go opierającego się o motor. Ku mojej radości w ręce trzymał dodatkowy kask. Pomachałam mu i już chciałam kierować kroki w jego stronę, gdy usłyszałam wołającą mnie Naomi:
– Isobel, chodź tu na chwilę. Nie uwierzysz, jak coś ci powiem! – zawołała, śmiejąc się z czegoś, co powiedziała Grace.
Po wczorajszym załamaniu, Naomi przyszła do szkoły, zachowując się jak gdyby nigdy nic, mając na ramieniu swoją ulubioną torebkę od Louisa Vuittona, z perfekcyjnie ułożonymi włosami i nienagannym makijażem. Najwyraźniej miała zamiar cieszyć się luksusami tak długo, jak było jej to dane.
Ponownie zerknęłam na Charliego, któremu nagle zrzedła mina. Zacisnął usta w wąską linię, wstrzymując moje spojrzenie. Przymknęłam powieki, wzdychając ciężko, następnie posyłając mu nieme przeprosiny. Widząc to, na jego twarzy pojawił się cień rozczarowania. Zaklęłam w myślach, będąc zła na samą siebie. Byłam gotowa z nim jechać. Chciałam znów spędzić z nim czas, jednak kiedy przyszła Naomi wraz z dziewczynami, to uczucie pękło jak bańka mydlana. Po prostu… nie mogłam tego zrobić. Jeszcze nie teraz.
Nie patrząc więcej na Charliego, z uśmiechem przyklejonym do ust ruszyłam w stronę zniecierpliwionej moim ociąganiem Naomi, próbując nie myśleć o zżerających mnie wyrzutach sumienia.
Kiedy się zatrzymaliśmy, zeszłam z pojazdu i rozejrzałam się wkoło. Znajdowaliśmy się na wzgórzu na obrzeżach miasta, gdzie rosło kilka drzew i w sumie nic poza tym. Otoczenie wydawało się zupełnie zwyczajne, dopóki nie spojrzało się na widok rozchodzący się z góry. Chylące się ku zachodowi słońce sprawiło, że niebo pokrywało się pomarańczowo-różową barwą, w mieście zapalało się coraz więcej świateł, a całość tworzyła zapierający dech w piersiach obraz.
– Wow, pięknie tu – powiedziałam, związując splątane włosy w kok. – Wszystko z daleka wydaje się piękniejsze – dokończyłam pod nosem, przygryzając wargę.
– Co mówiłaś? – zainteresował się Charlie, nie dosłyszawszy moich ostatnich słów.
– Nieważne. – Pokręciłam głowa i uśmiechnęłam się do niego. – Więc co robimy?
Chłopak sięgnął do plecaka i wyciągnął butelkę wódki.
– Jak to co, oblewamy – zaśmiał się, a ja po chwili mu zawtórowałam.
Ten chłopak był pełen niespodzianek. Patrząc na niego, nigdy nie pomyślałabym, że miał drugie oblicze złego chłopca.
Oprócz alkoholu w jego plecaku znalazł się również kocyk, kilka przekąsek i dwa kartony soku. Rozłożyliśmy to wszystko na trawie i rozsiedliśmy się wygodnie. Charlie otworzył butelkę i rozlał wódkę do plastikowych kubeczków. Podał mi jeden z nich i uniósł własny.
– No to nasze zdrowie – powiedział, a następnie opróżnił zawartość jednym haustem.
Poszłam jego śladem i skrzywiłam się, czując ten okropny smak w ustach, dlatego czym prędzej popiłam to sokiem.
Po dwudziestu minutach butelka była już prawie pusta, a nasze humory coraz lepsze. Zaczynały nas śmieszyć najzwyklejsze zdania, lub kiepskie żarty. Język się plątał, odmawiając posłuszeństwa, a na twarzach pojawiły się rumieńce.
– Nie mogę uwierzyć, że jestem pijana po tak małej ilości alkoholu – powiedziałam bełkotliwym głosem, kręcąc głową.
Charlie, słysząc to, oparł się plecami o drzewo i spytał śmiertelnie poważnym tonem:
– Może to zaczarowana wódka?
Zerknęłam na niego zaintrygowana, a on, mimo usilnych starań, nie był w stanie zachować powagi przez dłuższy czas i w końcu wybuchnął śmiechem.
– Naćpałeś mnie, przyznaj się – powiedziałam, kierując na niego oskarżycielskie spojrzenie, sprawiając, że zaśmiał się jeszcze głośniej. – Czy mógłbyś się przestać ze mnie nabijać? – spytałam naburmuszona, zaciskając usta w cienką linię.
– Oczywiście, oczywiście, przepraszam. – Wziął głęboki oddech, opanowując się.
Na dłuższą chwilę zapanowała między nami przyjemna cisza. Usiadłam po turecku, wpatrując się w panoramę miasta.
– Mówiłam, że wszystko z daleka wydaje się piękniejsze – odezwałam się nagle.
– Co? – spytał zdezorientowany.
– Chodzi mi o to, co mówiłam wcześniej. Patrzyłam na miasto i stwierdziłam, że wszystko z daleka wydaje się piękniejsze. Kiedy się zbliżasz, zaczynasz widzieć każdą skazę i wadę, burząc idealny obraz – stwierdziłam z namysłem.
Charlie milczał, najwyraźniej nie wiedząc, co odpowiedzieć. Wcale mu się nie dziwiłam. Sama nie wiedziałabym, jak na to zareagować ani skąd takie myśli w mojej głowie.
– Wszystko jest przysłonięte taką otoczką perfekcji, z czasem każdy stwierdza, że ta perfekcja wcale nie jest taka perfekcyjna, jak się wydawała – kontynuowałam.
– Nie ma czegoś takiego jak perfekcja – powiedział niepewnym głosem.
– To prawda. Wszyscy dążą do perfekcji, która nie istnieje. Każdy z nas jest zepsuty i zniszczony przez to wszystko, co nas otacza.
Charlie zmarszczył brwi, najwyraźniej zdziwiony i zaniepokojony tematem, na który nagle zboczyła nasza rozmowa. Zaczynałam bredzić od rzeczy, mówiąc to, co ślina przynosiła mi na język. Wypowiadałam zbyt dużo słów, które nie powinny zostać wypowiedziane.
– Każdego można naprawić – stwierdził po dłuższej chwili milczenia.
– Ale nie wszyscy chcą być naprawieni – szepnęłam, pociągając łyk z butelki.
Następnego dnia siedziałam w domu, próbując choć w najmniejszym stopniu nadrobić zaległości z fizyki, które nazbierały się od początku roku przez mój olewawczy stosunek do tego znienawidzonego przedmiotu. Teorię byłam w stanie ogarnąć, ucząc się regułek na pamięć, jednak zadania rachunkowe oraz wzory to była dla mnie czarna magia.
Dlatego też z ulgą przywitałam cichy dzwonek telefonu oznajmujący przychodzące połączenie.
– Halo?
– Isobel, musisz przyjechać do Naomi – powiedziała szybko Grace.
– Co się stało? Masz bardzo roztrzęsiony głos – spytałam zaniepokojona.
– Ona jest w rozsypce. Nie wiem, co się dzieje. Przyjedź jak najszybciej, proszę – powiedziała cicho, wzdychając.
Przyłożyłam dłoń do ust mocno zaskoczona i wstałam z krzesła, chwytając pierwszą lepszą bluzę z szafy.
– Będę za dziesięć minut – powiedziałam i rozłączyłam się.
Kiedy zajechałam pod ogromną posiadłość Naomi i zaparkowałam samochód na długim podjeździe, szybko wysiadłam i skierowałam się w stronę drzwi. Weszłam bez pukania, jak zawsze. Na dole nie zastałam rodziców przyjaciółki, więc domyśliłam się, że miałyśmy dom wolny dla siebie. Wbiegłam po schodach, po chwili stając przed pokojem Naomi.
Po przekroczeniu progu od razu ujrzałam siedzącą na łóżku blondynkę ubraną w szaro różowy dres od Victoria’s Secret, bez makijażu i z błyszczącymi od płaczu oczami.
– Cześć, dziewczyny – szepnęłam niepewnie.
– Hej, Iz. Może ty będziesz w stanie zmusić ją do rozmowy, bo mi niczego nie chciała powiedzieć – westchnęła zrezygnowana Grace.
– Po prostu wolałam poczekać na Isobel, żeby uniknąć powtarzania dwa razy tego samego – odparła znudzonym głosem.
– Okej, to skoro już wszystkie jesteśmy, mów, o co chodzi – powiedziała z troską Grace, siadając obok Naomi i kładąc jej dłoń na ramieniu.
Zajęłam miejsce po jej drugiej stronie, podając jasnowłosej paczkę chusteczek.
– Firma mojego ojca od pewnego czasu miała problemy. Więc, jak to zwykle bywa, zaczął brać pożyczki u różnych dziwnych ludzi, wplątał się w jakieś brudne interesy i popadł w długi. Ogromne długi – szepnęła Naomi, zaciskając usta, chcąc powstrzymać napływające do oczu łzy. – Jesteśmy bankrutami. Odbiorą nam dom i cały majątek, wyrzucą na bruk. Nie wiem, co będzie dalej, ale kiedy moja mama się o tym dowiedziała, powiedziała, że wniesie pozew o rozwód i że nie ma zamiaru żyć z kimś takim jak mój ojciec – dokończyła cicho, ocierając łzy z policzków.
Naomi, mówiąca otwarcie o swoich problemach i ukazująca słabość, była naprawdę rzadkim widokiem, dlatego w pierwszym momencie nie miałam bladego pojęcia, jak zareagować. Mimo tego, że dziewczyna często posuwała się do podłych czynów i raniła wiele osób, było mi jej szkoda. W jednym momencie całe jej życie legło w gruzach. Błędy ojca odebrały jej wszystko, co do tej pory znała. Od małego była wychowywana w luksusach, nic dziwnego, że była przerażona perspektywą zmian, które ją czekały.
– Mogę porozmawiać z rodzicami, to na pewno nie będzie żaden problem, żebyście razem z mamą u nas zamieszkały. Miejsce zawsze się znajdzie – zaproponowałam, uśmiechając się ciepło.
– Co ty, nie ma szans! Moja mama jest zbyt dumna, aby się na to zgodzić. Choćby miała wyjść z siebie, stanie sama na nogi – powiedziała Naomi, parskając pod nosem.
Pokiwałam ze zrozumieniem głową, wzdychając.
– Nie wiem, jak my sobie poradzimy. Pewnie będziemy musiały się przeprowadzić do małego mieszkania, sprzedać wszystkie ubrania i dodatki – westchnęła żałośnie. – Żegnaj moje wielkie łóżko, okno wychodzące na plażę, ogromna garderobo, wanno z hydromasażem, torebki od Louisa Vuittona, sukienki od Valentino… O mój Boże – szepnęła, kręcąc głową.
Spojrzałyśmy ukradkiem na siebie z Grace, uśmiechając się delikatnie. No tak, cała Naomi. Dobra materialne były jej największym priorytetem. Jednak w jej reakcji nie było nic dziwnego. Każdy, kto całe swoje życie chodził ubrany w kreacje pochodzące z najdroższych sklepów, nie będzie w stanie tak łatwo przejść do porządku dziennego z faktem, że teraz czeka go noszenie ubrań z sieciówek.
– A co z rodzicami twojej mamy? – spytała Grace.
– Pewnie zrobią wszystko, co w ich mocy, żeby nam pomóc, ale sami nie mają wcale dużo pieniędzy. Z resztą spora część ich funduszy jest przeznaczana na leki dziadka… to jest jakiś koszmar – westchnęła dziewczyna, śmiejąc się gorzko sama do siebie.
– Zobaczysz, że wszystko się jakoś ułoży – spróbowałam ją pocieszyć.
– Jeszcze wyjdziesz z tego obronną ręką – zapewniła Grace. – Kto inny, jak nie ty? – spytała.
Naomi uniosła głowę i spojrzała na nas z nikłym uśmiechem na ustach.
– Macie rację, dziewczyny. Takie użalanie się nad sobą nic mi nie da. Muszę wziąć sprawy w swoje ręce. – powiedziała z niespodziewaną mocą w głosie, ocierając łzy z twarzy i odgarniając blond kosmyki za ucho.
Taka właśnie była Naomi. Nic nie było w stanie jej złamać.
~*~
Opadłam zmęczona na ziemię, próbując wyrównać oddech po skomplikowanym układzie, który właśnie wykonałyśmy. Upiłam łyk wody z butelki stojącej nieopodal i ponownie stanęłam na równe nogi.– Okej, powtórzmy to jeszcze raz – zakomunikowałam, stając na przedzie grupy i obserwując zmęczone koleżanki z drużyny.
Wśród nich rozległ się jęk protestu, na który westchnęłam zirytowana.
– Do zawodów nie zostało dużo czasu. Musimy wszystko opanować do perfekcji, ponieważ błędy są wciąż widoczne – powiedziałam, lustrując je wzrokiem.
– Nie możemy poćwiczyć tego jutro? – jęknęła Eve, szczupła brunetka stojąca w drugim rzędzie.
Wywróciłam oczami i uśmiechnęłam się do niej słodko.
– Nie, Eve, nie możemy – powiedziałam. – Bo wciąż nie potrafisz poprawić swoich błędów. Przeskok z gwiazdy jest na trzy, nie na cztery. Zapamiętaj – warknęłam. – Zaczynamy od początku. Wykonajcie wszystko poprawnie, a będziecie wolne – powiedziałam patrząc na grupkę dziewczyn, uśmiechając się szeroko. Kucnęłam, sięgając dłonią do odtwarzacza, a po chwili w sali rozległy się pierwsze dźwięki piosenki.
Kiedy w końcu trening dobiegł końca, usiadłam na podłodze. Wyciągnęłam płytę z odtwarzacza i dopiłam do końca butelkę wody. Bycie kapitanem drużyny cheerleaderek nie było prostym zadaniem. Wiedziałam to, kiedy podejmowałam się tego zadania. To na mojej głowie było zorganizowanie dodatkowych treningów, gdy trenerka nie miała możliwości, abym z nami się spotykać. To ja wszystko nadzorowałam i odpowiadałam za wszystkie dziewczyny. To było chwilami męczące, jednak kochałam to. Dzięki tańcowi mogłam wyrazić siebie, nawet jeśli według niektórych było to tylko durne machanie pomponami i wykrzykiwanie różnych haseł. Jednak dla nas to tygodnie ciężkiej pracy i wyrzeczeń.
Uśmiechając się sama do siebie, wstałam i wyszłam z sali, gasząc za sobą światło.
Po wzięciu prysznica i przebraniu się, wyszłam jako jedna z ostatnich z szatni, żegnając się z przyjaciółkami. Grace i Naomi, które były pochłonięte dyskusją z Jess, jedynie odmachały mi szybko, więc wyglądało na to, że będę wracała sama. Zbliżając się do wyjścia, przeszukałam całą torbę, aż w końcu znalazłam kluczyki do samochodu. Odetchnęłam z ulgą i pchnęłam drzwi wejściowe. Owiał mnie chłodny wiatr, dlatego objęłam się ramionami, czując dreszcz przebiegający wzdłuż pleców. Zbiegłam schodami, wpatrzona w swoje buty.
– Hej, Isobel! – Głos Charliego, stojącego kilkanaście metrów przede mną, sprawił, że podniosłam głowę.
Uśmiechnęłam się na jego widok, zauważając go opierającego się o motor. Ku mojej radości w ręce trzymał dodatkowy kask. Pomachałam mu i już chciałam kierować kroki w jego stronę, gdy usłyszałam wołającą mnie Naomi:
– Isobel, chodź tu na chwilę. Nie uwierzysz, jak coś ci powiem! – zawołała, śmiejąc się z czegoś, co powiedziała Grace.
Po wczorajszym załamaniu, Naomi przyszła do szkoły, zachowując się jak gdyby nigdy nic, mając na ramieniu swoją ulubioną torebkę od Louisa Vuittona, z perfekcyjnie ułożonymi włosami i nienagannym makijażem. Najwyraźniej miała zamiar cieszyć się luksusami tak długo, jak było jej to dane.
Ponownie zerknęłam na Charliego, któremu nagle zrzedła mina. Zacisnął usta w wąską linię, wstrzymując moje spojrzenie. Przymknęłam powieki, wzdychając ciężko, następnie posyłając mu nieme przeprosiny. Widząc to, na jego twarzy pojawił się cień rozczarowania. Zaklęłam w myślach, będąc zła na samą siebie. Byłam gotowa z nim jechać. Chciałam znów spędzić z nim czas, jednak kiedy przyszła Naomi wraz z dziewczynami, to uczucie pękło jak bańka mydlana. Po prostu… nie mogłam tego zrobić. Jeszcze nie teraz.
Nie patrząc więcej na Charliego, z uśmiechem przyklejonym do ust ruszyłam w stronę zniecierpliwionej moim ociąganiem Naomi, próbując nie myśleć o zżerających mnie wyrzutach sumienia.
(:
OdpowiedzUsuńIsobel mocno mnie zawiodła pod koniec rozdziału. Tzn.byloby gorzej, gdyby dzien wczesniej nie wysłuchała problemow Naomi, ale mimo to.. Charlie nie zasługiwa ma takie zachowanie. A jestem pfaktycznie pewna, ze Nalmi chciała sie podzielic jakas plotka,a nie radzić się czy się użalać... Ech... Podobało mi się jednak. Ze pkazalas, ze treningi chesrleaderek tp nie takie zwykle podskoki, tylko ciężka praca. Co do poczatku rozdziału,tochę mnie zdziwiło, ze charlie posanowil pic wódkę z Isobel,skoro musieli pozniej wracać jego motorem, tp dosc nieodpowiedzialne... No i miałam nadzieję, ze ta rozmowa zostanie dalej pociągnięta, ale moze flatycznie nie nalezy tego niepotrzebnie przyspieszać. Ale cofać, droga Isobel, tez nie, dlatego nie powinnas była olać Charlieog na koncu notki... Ech...zapraszam do mnie na zapiski-condawiramurs
OdpowiedzUsuńMam takie dziwne wrażenie, że ten rozdział to Twój wielki powrót. Muszę przyznać, że ostatnie dwa mniej mi się podobały, czułam, że czegoś im brakuje. A ten jest bardzo dobrze napisany, tak jak wcześniejsze rozdziały. Dodatkowo bardzo ciekawy - Naomi straciła (może stracić) wszystko, jej bajkowe życie się rozsypuje. Zawsze mnie trochę wręcz przerażały takie sytuacje, ukazują, że wszystko jest ulotne.
OdpowiedzUsuńBardzo mi się podobał ten rozdział, bardzo <3
Życzę dużo weny! :*
Pozdrawiam,
terpsychorka
Ohh biedny Charlie :( zal mi go. Taki dobry chlopak a tak sie przy niej marnuje. :/
OdpowiedzUsuńMoze w koncu cos sie zmieni, zainteresuje sie inna dziewczyna, a Isobel bd zazdrosna :D
Do nastepnego! (dodaj jak najszybciej ;) )
X.O.X.O
PS. Your forever.
Omomom mega rozdział *-*
OdpowiedzUsuńTrochę smutno,że Isobel wybrała dziewczyny,ale miejmy nadzieję,że się poprawi :)
Czekam niecierpliwie do połowy kwietnia,weny :**
Ale przecież to logiczne, że nie zostawiła przyjaciółki, skoro ta jeszcze poprzedniego wieczoru przechodziła załamanie nerwowe.
OdpowiedzUsuńOczywiście szkoda, że olała Charlie'go ale jestem pewna, że w końcu wszystko między nimi będzie ok ;)
Rozdział rewelka, jak zawsze :) Zaskoczyła mnie Isobel, ponieważ widać że zdaje sobie sprawę jakie uczucia wywołuje w niej Charlie, a jednak nie zaprzecza temu, nie próbuje ich skrócić w zarodku. Zmienia się i to mi się podoba :) Czyje że mnie zaskoczy!
OdpowiedzUsuńPrzykry los dotknął Naomi, ale tak to już w życiu bywa. Nie zawsze nasze życie będzie usłane różami.
Czekam na następny!
Świetny rozdział. Jestem tutaj chyba pierwszy raz, ale na pewno nie ostatni! ♥ Piszesz cudownie! Lecę czytać resztę!
OdpowiedzUsuńhttp://fanfiction-by-momo.blogspot.com/
Rozdział świetny, jak zawsze ;>
OdpowiedzUsuńPodoba mi się, że nie zmieniasz tak szybko charakterów bohaterów, to dodaje realizmu do twojego opowiadania, czego niestety brakuje niektórym innym ff.
Czekam z niecierpliwością do połowy kwietnia.
Życzę weny i duuuuuużo czasu na pisanie,
Celine <3
Bardzo dobry rozdzial, czekam na nastepny.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i zapraszam do mnie xx
Przepraszam za opóźnienie, ale święta, szkoła i te sprawy.. :)
OdpowiedzUsuńRozdział jak zawsze - świetny! Jedyny minus, to że szybko się czyta, czyli szybko się kończy! :(
Isobel mnie.. zaskakuje. Z rozdziału na rozdział, coraz bardziej! Ciekawa jestem, jak to dalej potoczysz, jak rozwinie się to uczucie między Isobel a Charlie.. Bo można to nazwać uczuciem, nie? xD
Ale jeśli chodzi o Charliego to .. w sumie szkoda go. Czasem myślę że marnuje się obok Isobel, że go tak hm.. gasi jego blask?! xD
No. Tak.
To czekam na kolejny Kochana! <3
Dlaczego ona z nim nie poszla jejuu :(
OdpowiedzUsuńZostałaś nominowana do Liebster Award! Więcej informacji tutaj: http://diirty-miind.blogspot.com/p/jestem-w-szoku-ze-jednak-ktos-o-mnie.html
Właśnie tego się obawiałam, że Isobel nie pogodzi zobowiązań wobec przyjaciółek z uczuciem do Charliego. Pomimo wszystko zawsze będzie wybierać to pierwsze, to co sprawiło, że jest jaka jest. I prawdę mówiąc, Isoblel pomimo wszystko zawsze będzie zwracać uwagę na swoją opinię pośród bogaczy.
OdpowiedzUsuńNie wiem, co musiałoby się stać, by nagle zmieniła prorytety. Nie życzę jej źle, ale być może tylko coś takiego przywróciłoby jej trzeźwie spojrzenie. Szkoda tylko CHarliego, bo się zaangażował, a zawsze zajmuje drugie miejsce.
Pozdrawiam!
Biedny Charlie :(
OdpowiedzUsuńCzekam na następny.
Super piszesz ;)
Pozdrawiam i życzę weny <3
Hejo;*
OdpowiedzUsuńSzkoda mi Naomi z tego względu, że nie łatwo jest nagle zmienić swoje życie. Była nauczona luksusów, dostatku i niemartwienia się o kasę, a tu nagle straci wszystko. Śmiać mi się chce, bo w takiej sytuacji powinna się bardziej martwić o małżeństwo rodziców, o to gdzie będzie mieszkać i czy będzie mieć, co do garnka włożyć, a ona tylko torebki, sukienki, dodatki. Ale rozumiem, że to po prostu od zawsze miało dla niej największą wartość i nie stanie się nagle przykładem cnót i skromności. Taki typ. Dlatego z jednej strony mi jej żal, a z drugiej mnie to śmieszy:D Ciekawa jestem jak ta sprawa się rozwiąże i czy rzeczywiście Naomi będzie musiała nauczyć się żyć jak "biedaki" z których kiedyś się pewnie nabijała. To byłoby ciekawe... z królowej stać się pośmiewiskiem xD Dawne ofiary z pewnością nie zaprzepaściłyby takiej okazji;D
Isobell powoli otwiera się na Charliego i to bardzo dobrze pokazujesz, ale z drugiej strony nadal zostaje tą samą dziewczyną, łaknącą sławy w szkole i nade wszystko stawiając swoje koleżanki. Zmienia się, ale nie następuje to radykalnie, więc sądzę, że jeszcze trochę czasu minie zanim ona i Charlie będą mogli się nazwać "bliskimi". Pokazała to bardzo dobrze w tym rozdziale, gdy nie wybrała jego, a koleżanki. Chłopak chyba non stop robi sobie nadzieje i bardzo lgnie do kontaktu z nią. A Isobell to Isobell. I to wystarczy :D
5 stron? Jestem dumna! Oby tak dalej, kochana;D I cieszę się, że publikujesz w terminie;)
Pozdrawiam! ;*
I informuję, że u mnie również nowość;)
Przerąbane... Myślałam,że jakoś się będą dogadywać, a ona go tak po prostu olała dla koleżanek. Jak będzie się tak zachowywać, to nici z tej znajomości, bo ile można takie coś wytrzymywać? A mogła mieć takiego zajebistego przyjaciela, jak nie kogoś więcej. Ech... szkoda mi Naomi, ale cóż, jakoś będą musiały dać radę. Ważne, żeby mimo wszystko miały się gdzie podziać. Ale co ta Grace taka podekscytowana? Może problemy Naomi jakoś się rozwiązały?
OdpowiedzUsuńŻadna magiczna wódka, po prostu Isobel upiłaś się wspaniałością Charliego xd (to takie tandetne stwierdzenie, ale mnie bawi – cóż, tak to już jest, gdy ma się nieco skrzywione poczucie humoru :D)
OdpowiedzUsuńIsobel, dziewczynko moja droga, ty musisz chcieć być naprawiona, bo tak (poprawka: bo Charlie). W końcu na pierwszy rzut oka widać, że sama woli nie odgrywać roli, tylko po prostu zachowywać się zwyczajnie, tak jak przy Charliem. Ale to uparta dziewczyna, więc pewnie trochę czasu jej zajmie wyciągnięcie właśnie takich wniosków. Potwierdza to zakończenie, za które mam ochotę na nią nakrzyczeć. Tak zostawić Charliego i pobiec do Naomi? Ale przynajmniej miała wyrzuty sumienia, chociaż tyle :P
Z jednej strony szkoda mi Naomi. Zawsze to nieprzyjemna sytuacja, gdy w rodzinie dzieją się takie rzeczy. Ale z drugiej strony mam przeczucie, że może to w jakiś sposób wyszłoby jej na dobre? Gdyby tak musiała oderwać się od swoich przyzwyczajeń, wyrzucić ze swojej szafy większość torebek Vuittona i zacząć doceniać niematerialny wymiar rzeczywistości. Chyba zła jestem skoro tak o niej piszę, ale no, z niej naprawdę straszna materialistka. Niech więc się zmieni, choć ociupinkę. Wtedy może i Isobel łatwiej będzie odkryć przed N. i G. swoją prawdziwą stronę? Niee wieem… To znowu takie moje życzenie – ot, marzenie ściętej głowy xd
Swoją drogą, wrócę jeszcze do tego zakończenia, bo to było takie smutne. Liczyłam na drugie romantyczne spotkanie Charliego i Isobel, a tu bum, nici z tego. Nie ma to jak taka Naomi i jej wyczucie czasu. Zresztą, co ja narzekam na Naomi, tutaj akurat Isobel sprawę spaprała, bo powinna swoją przyjaciółeczkę spławić, zabrać kaska i wsiąść na motor Charliego. W końcu Charliemu naprawdę zależy na jej szczęściu i dobru (chyba :P), a w przypadku Naomi z podobnym stwierdzeniem bym się wahała. Ale to Isobel, ona robi wszystko po swojemu.
Pozdrawiam!
Zostawiłam u siebie nominacje dla ciebie do LBA http://opowiadaniaajulii.blogspot.com/ :*
OdpowiedzUsuńTyle się działo :).
OdpowiedzUsuńPoczątek rozdziału cudny <3. Charlie jako romantyk *_*. Na prawdę słodka scena, jak się do siebie zbliżyli :D. Podobał mi się moment jak rozmawiali o perfekcji. Cieszę się, że to poruszyłaś. Bo każdy z nas w pewnym stopniu dąży do perfekcji, lecz to nie istnieje, nie czegoś takiego jak perfekcja i kiedy przeczytałam fragment "Chodzi mi o to, co mówiłam wcześniej. Patrzyłam się na miasto i stwierdziłam, że wszystko z daleka wydaje się piękniejsze. Kiedy się zbliżasz, zaczynasz widzieć każdą skazę i wadę, burząc idealny obraz", to sprawiło, że przez chwilę się zatrzymałam i przyznałam ci rację :D.
No kończąc temat o perfekcji, zaskoczyła mnie bardzo wiadomość od Naomi. Wszystko jej runęło, ale mimo tego, nadal chodzi z podniesioną głową :D. I wreszcie dochodząc do końca, bardzo zaskoczyła mnie końcówka. Jak Isobel tak mogła :/!? Tak fajnie się dogadywali dzień wcześniej, a następnego dnia czar prysł :<.
Czekam na nowy :***
Pozdrawiam :*
http://palace-to-crumble.blogspot.com/
cuuuuddooooo.! :)
OdpowiedzUsuńJuż sama nie wiem co o tym myśleć... :/
OdpowiedzUsuńNo strasznie mnie zdziwiło, że Naomi opowiedziała przyjaciółką o problemach, mimo dumy.
OdpowiedzUsuńNo szkoda też, że Isobel nie pojechała z Charliem, przez Naomi :(
Bogowie! Nie znoszę być spóźniona :c
OdpowiedzUsuńImprezka z panoramą miasta wydała mi się naprawdę romantyczna! Jednocześnie mam lekki zamęt w głowie, bo już sama nie wiem, co myśleć o relacjach, jakie istnieją między Isobel a Charliem! Hmm... cieszę się, że przynajmniej Isobel, gdy ma procentu we krwi, to żadne rzeczy nieożywione jej nie atakują, choć mi się język jakoś w takich momentach nie rozplątuje, to znaczy, gadam jakieś bzdury, ale... mniejsza z tym xD
Fizyka... grr...! Gorsza od niej jest tylko Chemia! :C
Naomi... przez moment zastanawiałam się, która z nich się tak nazywała, ale szybko zorientowałam się, że to była ta bardziej jędzowata. Później, gdy oznajmiła ona o długach jej ojca, po prostu jej współczułam, bo wiem, co to znaczy, gdy zaczyna brakować pieniędzy (chyba każdy polak, to wie, w mniejszym bądź większym stopniu). Później poczułam niechęć do jej matki, bo pomyślałam, że była z mężem dla pieniędzy, ale dalsze słowa zaczęły temu przeczyć i po prostu pomyślałam, że może i matka Naomi go tak strasznie nie zakochała, taką wielgachną i jedyną na milion miłością, ale możliwe, że jej duma też nie pozwoliła jej być z mężczyzną, który stracił wszystkie pieniądze. Może jestem sentymentalistką (i to wielką!), ale ja bym nie umiała odejść w takiej chwili od pogrążonego w żalu mojemu mężowi.
Hej! Kiedyś w końcu mi wróżone z ręki i wyszło, że byłabym wierną, uczciwą i oddaną żoną! (Teraz bekę z tego mam xD) Jednakże wyszło również, że nie dane mi będzie tego zaznać, bo nie wyjdę nigdy za mąż... pocieszające!
A mój nie-małżonek (bo w końcu według wróżb nie wyjdę za mąż) będzie nazywał się Feliks. No i jakie ja mam parszywe szczęście?
Dobra, się rozgadałam nie na temat... taki słowotok :P
Materialistka... moja mamusia z nią piątkę mogłaby przybić!
Trening Cheerleaderek (zawsze mam problem z pisaniem tej nazwy) był naprawdę interesujący. Bo z tego, co wcześniej mówiła Isobel, to ona nie wierzy w perfekcję, a jednak zmierza do niej! W przeczeniu samych sobie, kobiety nie mają sobie równych!
Ja do niedawna myślałam, że chce dostawać róże i je uwielbiam, ale gdy je dostałam, to okazało się, że uważam je za nieoryginalność... doprawdy!
Rozumiem, czemu Isobel nie pojechała z Charliem (szkoda, bo szkoda), ale okazała się wspaniałą przyjaciółką i mam nadzieje, że chłopak z tego powodu nie będzie miał much w nosie.
Lecę do kolejnego rozdziału :D
Mikuś ma duuuużo wspaniałego czytania! :3
Rozdział był przewspaniale, baśniowo, szokująco, przecudownie, genialnie, feerycznie apolliński!
Życzę morza weny, góry pomysłów i mnóstwa czasu wolnego!
Bussis! :3