Następnego dnia obudziłem się z delikatnym bólem głowy, który
spowodowany był ilością alkoholu, którą wczoraj wypiłem. To nie było jednak
ważne. Po powrocie do domu długo leżałem w łóżku, czekając aż zmorzy mnie sen.
Miałem więc dużo czasu, aby nad wszystkim pomyśleć. I stwierdziłem, że potrzebna
mi była chwila przerwy od tego całego dramatu, który się tutaj rozgrywał.
Wiedziałem, że jeśli codziennie będę patrzył na Isobel, nie poczuję się lepiej,
a wręcz przeciwnie. Tęsknota nie przejdzie, a oprócz tego, będę się kurczowo
trzymał nadziei, że ona w końcu zmieni zdanie. Zdrowy rozsądek podpowiadał mi,
że tak nie będzie.
Dlatego też od razu po przebudzeniu, wziąłem szybki prysznic, zjadłem
śniadanie i spakowałem najpotrzebniejsze rzeczy do torby. Wyciągnąłem z
kieszeni spodni telefon i wybrałem numer Lucasa. Zdawałem sobie sprawę, że
przyjaciel może jeszcze spać, ponieważ minęła ledwie dziewiąta rano, ale
postanowiłem spróbować.
– Halo? – W słuchawce rozległ się jego zaspany głos.
– Przepraszam, że dzwonię do ciebie tak wcześnie, ale potrzebuję pożyczyć
twój samochód na kilka dni – poprosiłem.
Lucas westchnął głęboko i ziewnął przeciągle.
– Okej.
Odetchnąłem z ulgą, ciesząc się, że tak łatwo poszło. Domyślałem się,
że kiedy do niego przyjadę, Lucas zasypie mnie lawiną pytań, jednak nie mogłem
mu się dziwić.
– Będę za dziesięć minut.
Rozłączyłem się, zarzuciłem kurtkę na ramiona, chwyciłem torbę i
klucze, po czym pospiesznym krokiem wyszedłem z mieszkania zamykając drzwi.
Zbiegłem po schodach i chwyciłem pierwszą lepszą taksówkę podając adres Lucasa.
W między czasie wybrałem numer do Henry`ego, wiedząc, że muszę poinformować go
o tym, że nie będzie mnie przez kilka najbliższych dni w pracy. Mężczyzna
odebrał po kilku pierwszych sygnałach, a ja od razu zabrałem się do wyjaśnień.
– Henry, wyjeżdżam na kilka dni z miasta. Musze sobie poukładać kilka
spraw. To nie będzie problem? – spytałem, stukając nerwowo palcami o udo.
– Nie, Charlie. Wróć, jak tylko będziesz czuł się lepiej. Mam
nadzieję, że wszystko sobie ułożysz. Dobrze czujesz, odsuwając się na jakiś
czas od tego wszystkiego – powiedział.
– Dziękuję – powiedziałem z wdzięcznością. – Do zobaczenia.
– Trzymaj się – pożegnał się ciepło.
W chwili, gdy kończyłem rozmowę, taksówka zatrzymywała się pod domem
Lucasa. Zapłaciłem za kurs i wysiadłem z auta kierując się w stronę wejścia do
domu. Zapukałem cicho, nie wiedząc, czy reszta domowników śpi. Lucas pojawił
się na progu, wpatrując się we mnie z troską na twarzy.
– Chodzi o Isobel, prawda? – spytał przekrzywiając głowę.
Zacisnąłem wargi, słysząc jej imię, które echem odbijało się w mojej
głowie. Potrząsnąłem głowa, chcąc się tego pozbyć i westchnąłem.
– Między innymi. Poi prostu potrzebuję czasu dla siebie – mruknąłem,
pocierając dłonią zmęczoną twarz.
– Och, okej. To dobrze. Trzymaj, tu są kluczyki. Jedź ostrożnie i
odezwij się za jakiś czas, okej? – poprosił.
– Jasne – powiedziałem, po czym uścisnąłem go z wdzięcznością i
ruszyłem w stronę samochodu.
Wrzuciłem torbę do bagażnika i zająłem miejsce kierowcy, zapalając
silnik. Wyjechałem na drogę i skierowałem się w stronę autostrady. Wziąłem głęboki
oddech, i włączyłem radio, oczyszczając głowę ze wszelkich myśli. Teraz byłem
tylko ja i bezkresna droga. To ode mnie zależało, gdzie pojadę, jednak ja już
podjąłem decyzję.
~*~
Zaparkowałem samochód na parkingu blisko mieszkania siostry, czując,
jak serce bije mi szybko w piersi. Sam nie wiedziałem, czy to z ekscytacji, czy
ze zdenerwowania. Ruszyłem w stronę wejścia do nowej kamienicy i wybrałem
odpowiedni numer na domofonie. W trakcie drogi zadzwoniłem do niej i
zapowiedziałem, że wpadnę z wizytą. Po jej głosie było słychać, że się cieszy,
lecz nie ukrywała zaskoczenia. Po chwili drzwi się otworzyły, więc szybkimi
krokami zacząłem pokonywać schody, aż dotarłem na trzecie piętro. Stanąłem pod
drzwiami wykonanymi z ciemnego drewna i
zadzwoniłem dzwonkiem.
Kiedy ujrzałem Madison, wpatrywałem się w nią kilka długich sekund.
Jej włosy były dłuższe niż zapamiętałem, jednak z twarzy wyglądała wciąż tak
samo. Usta rozciągnęły się w uśmiechu, a w oczach zalśniły łzy radości.
– Charlie – szepnęła, po czym przyciągnęła mnie do siebie i wtuliła
się we mnie z całej siły.
Odwzajemniłem uścisk, czując
przyjemne ciepło wewnątrz. W końcu czułem się, że jestem tam, gdzie być
powinienem. Przez te kilka lat zapomniałem, jak bardzo kochałem Madison i jak
ważna dla mnie była. Teraz, w końcu czułem się jak młodszy brat.
Dziewczyna zaśmiała się przez łzy i
odsunęła się ode mnie nieco, wpuszczając mnie do środka.
– Spójrz tylko na siebie! Ale żeś
wyprzystojniał i wydoroślał! – uśmiechnęła się z czułością, czochrając mi włosy
w taki sam sposób, jak zawsze.
– Ty za to nic się nie zmieniłaś,
Mads.
– Wiecznie młoda, jak to mówią –
mrugnęła do mnie.
Rozejrzałem się z ciekawością po
wnętrzu niewielkiego, lecz nowoczesnego, dobrze urządzonego mieszkania.
Ściągnąłem buty i ruszyłem za siostrą do kuchni.
– Napijesz się czegoś? – spytała.
– Kawy, jestem wykończony tą podróżą
– westchnąłem, zajmując miejsce przy stole stojącym pod oknem z widokiem na pobliski park.
Po kilku minutach Madison usiadła
naprzeciwko mnie, trzymając w dłoniach dwa kubki z parującym napojem.
– Charlie, co się stało, że tak
nagle postanowiłeś mnie odwiedzić? – spytała w końcu i po jej minie widziałem,
że to było pytanie, które ciążyło jej od kilku minut.
– A co, nie mógłbym tak po prostu
przyjechać do ciebie bez powodu? – spytałem, wysilając się na uśmiech, próbując
zachowywać się jak gdyby nigdy nic.
– Charlie… - westchnęła, chwytając
mnie za dłoń i patrząc mi w oczy. – Mimo tego, że długo się nie widzieliśmy,
znam cię lepiej, niż ci się wydaje. Nic się pod tym względem nie zmieniło.
Wpatrywałem się w jej szczere,
niebieskie oczy, a uśmiech zamarł mi na ustach, po czym kompletnie zrzedł.
Spuściłem wzrok na nasze dłonie i zmarszczyłem brwi, nie do końca wiedząc, co
mam powiedzieć, aby wyjaśnić to, co czuję.
– Wszystko między mną a Isobel
zdawało się układać, była szczęśliwa, była sobą. Myślałem, że praktycznie
stanowimy parę i że w końcu mi zaufała. Ale nagle.. coś jej odwaliło.
Dosłownie. Zaczęła panikować, mówić, że jest złym człowiekiem, że na mnie nie
zasługuje, że wyrządziła za dużo zła i tak dalej. Próbowałem przemówić jej do
rozsądku, ale ona uciekła… ponownie – wyszeptałem, wyrywając dłonie z jej
uścisku i wplotłem je we włosy. – I wczoraj na imprezie widziałem jak w
najlepsze tańczy i całuje się z jakimś kolesiem. Na moich oczach – powiedziałem
sfrustrowany. – Jeśli chciała, abym poczuł się zazdrosny, udało jej się. Ale
czuję, że ona chciała mi coś tym samym udowodnić, tylko nie do końca rozumiem
co – zaśmiałem się gorzko.
– Mój Boże, Charlie, tak bardzo mi
przykro – wyszeptała Madison.
– Chyba powinienem się przyzwyczaić,
że nie mam szczęścia w miłości – mruknąłem, odchylając się do tyłu na krześle i
wpatrując się w biały sufit, jakbym spodziewał się znaleźć tam odpowiedź na
wszystkie dręczące mnie pytania.
– Nie mów tak. Może ona po prostu
nie była dziewczyną dla ciebie? – zasugerowała.
– Być może… - przyznałem z namysłem.
Pociągnąłem duży łyk kawy i odchrząknąłem po chwili. – Cały czas zanudzam o tym
samym, a nawet nie spytałem jak ci się powodzi, jak miewają się sprawy z
Isaackiem i tak dalej.
Madison zarumieniła się delikatnie,
na wspomnienie imienia jej narzeczonego, w którym była szaleńczo zakochana.
– Powodzi mi się tak, jak widać.
Naprawdę nieźle. Po stażu w jednej z największych firm dekoratorskich dostałam
tam posadę, naprawdę dobrze płatną. Isaac cały czas jest w rozjazdach, ale to
wszystko ma się skończyć pod koniec tego roku. Wraca za dwa dni, więc o ile
zostaniesz do tego czasu, w końcu będziesz miał okazję go poznać. Myślę, że się
polubicie, on tez jest fanem motoryzacji – powiedziała z szerokim uśmiechem, a
jej oczy lśniły, gdy o nim opowiadała. To był cudowny widok.
– Bardzo się cieszę – powiedziałem.
– Zamierzasz ujechać do rodziców na święto dziękczynienia? – spytałem lekkim
tonem, pamiętając, że to już za cztery dni.
– Miałam taki zamiar, ale… skoro
przyjechałeś, to pomyślałam, że moglibyśmy spędzić je wspólnie. Co ty na to?
Ja, ty i Isaac – zaproponowała, a w jej głosie pobrzmiewała nieśmiała nadzieja.
Zerknąłem na nią zaskoczony i
poruszony tym pytaniem. Tego się nie spodziewałem. Byłem przekonany, że przed
świętem dziękczynienia będę musiał wracać. Nawet przez myśl mi nie przeszło, że
Madison zrezygnuje ze spotkania z rodzicami specjalnie dla mnie.
– Byłoby naprawdę cudownie, Madison – powiedziałem, uśmiechając się
szeroko.
– To świetnie – ucieszyła się. – Mam
pomysł – dodała po chwili. – Mam ochotę gdzieś dzisiaj wyjść. W jednym z klubów
w centrum miasta gra dzisiaj mój przyjaciel. Może byśmy się tam wybrali?
Wyglądasz jakbyś potrzebował porządnej dawki rozrywki i alkoholu – szturchnęła
mnie w ramię i wpatrywała we mnie w wyczekiwaniu. – No nie daj się prosić!
–
No dobra, niech ci będzie – uległem po chwili, powodując u niej okrzyk
radości.
~*~
Kilka kolejnych dni w szkole dłużyło
mi się niemiłosiernie. Nie widywałam Charliego na korytarzu, nie otrzymywałam
żadnych telefonów od niego, nic. Jakby nagle zapadł się pod ziemię. Mimo to, że
się martwiłam, nie zdobyłam się na to, aby pojechać do niego do pracy, ani do
mieszkania. Postanowiłam jednak spróbować dowiedzieć się czegoś od Lucasa.
Wiedziałam jednak, że chłopak nie pała do mnie zbytnią sympatią, tym bardziej po
tym, jak potraktowałam jego przyjaciela. Ale cóż, raz się żyje.
Znalazłam go w bibliotece podczas
przerwy na lunch. Wertował książkę od trygonometrii, myśląc nad czymś
intensywnie, odłączony od reszty świata przez słuchawki na uszach. Podeszłam do
niego nieśmiało i zajęłam miejsce naprzeciwko. Zajęło mu kilka sekund, aby się
zorientować o mojej obecności, a gdy mnie dostrzegł, na jego twarzy od razu
pojawiła się niechęć, a oczy zachmurzyły się.
– Wiem, że mnie nie lubisz –
zaczęłam, zanim zdążył cokolwiek powiedzieć. – Ale… jesteś prawdopodobnie
jedyną osobą, która wie, gdzie jest Charlie. Nie widziałam go przez kilka dni i…
– I co? – przerwał i gwałtownie. –
Nagle zaczęłaś się martwić? Jasno dałaś mu do zrozumienia, aby dał ci spokój.
– Wiem, ja po prostu…
– Nie rozumiem co on w tobie
widział. Zraniłaś go bardziej, niż przypuszczasz. Nie rozumiem w co grasz i nie
mam zamiaru się dowiadywać. Po prostu zostaw go w spokoju i pozwól mu żyć
własnym życiem, pozbawionym twojej osoby – warknął, chowając książkę do
plecaka, następnie wstając od stołu.
– Proszę… Chcę tylko wiedzieć, czy
wszystko z nim w porządku – wyszeptałam, a mój głos nagle się załamał.
Lucas, który zdążył się odwrócić z
zamiarem odejścia, zatrzymał się wpół kroku i zaklął pod nosem.
– Pojechał do siostry na jakiś czas,
potrzebował przerwy od tego wszystkiego – powiedział, po czym szybkim krokiem
wyszedł z biblioteki.
Od tego wszystkiego – pomyślałam. –
Czyli ode mnie.
Ta myśl zakuła mnie prosto w serce. Zacisnęłam
wargi w cienką linię i spuściłam głowę, ocierając jedną zagubioną łzę, która
spłynęła mi po policzku.
~*~
Jest i rozdział. Krótszy niż przypuszczałam, bo zależało mi na tym, aby dodać go w terminie, choć raz. Postaram się, aby kolejny wyszedł przynajmniej na te 5 stron.
Ogólnie to obawiam się, że częstotliwość dodawanych rozdziałów trochę się zmieni, ponieważ druga klasa liceum już daje mi w kość, a to dopiero początek. Zrozumiałam, że to już nie są przelewki, a on tego zależy moja przyszłość. Niestety są rzeczy ważne i ważniejsze. Będę pisała jak tylko będę miała wolną chwilę. Myślę, że rozdziały będą dodawane najrzadziej raz na dwa tygodnie.
Jeśli chodzi o komentowanie waszych rozdziałów, będę robiła co w mojej mocy, obiecuję!
Ściskam i do napisania! x
A wam jak mija rok szkolny?
Pierwsza :-0 :) Świetne :*
OdpowiedzUsuńSuper
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział :-) czekam na następny
OdpowiedzUsuńsuper ze charlie pojechal do siostry, ma racje.. czas najwyzszy odpoczac od isobel
OdpowiedzUsuńsmutno mi wciaz ze tak sie to potoczylo miedzy nimi :(
wiec co do szkoly.... jedyne czego chce to spac xd czemu mnie mecza i musze wstawac o 6 ?? xd
no i zapraszam do siebie :
much-imperfections.blogspot.com
Kurde, tak sobie moze niezbyt ladnie mysle, ze moze byloby dobrze jakby Lucas jednak nie powiedzial dziewczynie, gdzue jest Charlie, bo by sie musiala bardziej zastanawiac! Ale coz, przynajmniej cos ja uklulo w to serce... Nadal nie wiemn, czy jejwspolczuc czy jej nienawidzic xD A Charlie z pewnoscia potrzebuje odpoczynku i b. sie ciesze, ze pojechal do siostry, ktora wydaje sie byc bardzo spoko osoba. Jakby tak jeszcze do rodzicow pojechal... ale na to chyba jeszcze nie czas... Moze kiedys. Zapraszam na zapiski-condawiramurs na nowosc
OdpowiedzUsuńJak zawsze świetny pos, z niecierpliwością czekam na następny<3
OdpowiedzUsuńA w międzyczasie zapraszam do siebie:
http://upwhatnext.blogspot.com/
Kochana, ja dzisiaj krótko. W zasadzie przyszłam tylko powiadomić, że przeczytałam rozdział. Mam masę nauki, egzamin się zbliża i nie bardzo mam teraz czas na sensowny komentarz. A z drugiej strony nie chcę robić sobie zbyt dużych zaległości... Tak, więc wiedz, że jestem, a przy następnym rozdziale postaram się bardziej! ;*
OdpowiedzUsuńAle, żeby nie zostawiać Cię kompletnie bez mojej opinii, powiem, że rozdział bardzo mi się podobał, choć rzeczywiście był krótki. Dobrze, że Charlie wyjechał, bo może uda mu się odpocząć od tego wszystkiego. A co do Isobell... Niech płacze! Po tym, jak się zachowuje od samego początku nawet mi jej nie żal. Ale mam nadzieję, że ten czas bez Charliego pozwoli jej coś przemyśleć i zrozumieć. No i miło by było zobaczyć jak teraz to ona o niego walczy:D
Pozdrawiam! ;*
Lucas, taki prawdziwy przyjaciel <3 Swoją drogą, Isobel to dopiero ma refleks, trochę za późno zaczęła się przejmować Charliem. Ale z niej czasem lama xd A skoro już o Lucasie, cieszę się, że zawitał w tym rozdziale na nieco dłużej. Co prawda jedynie jako potencjalne źródło informacji dla Isobel, no ale był, to się liczy :D Jakoś tak wyjątkowo go polubiłam :)
OdpowiedzUsuńMadison wydaje się być przegenialną siostrą. Widać, że super się dogaduje z Charliem i że naprawdę fajna z niej osóbka. Huehue, no i wyciąga brata na imprezę, serio, fajne z nich rodzeństwo. Dobrze, że Charlie się do niej wybrał. Takie odcięcie się od wszystkiego i obecność osoby tak mu życzliwej, jak Madison, z pewnością mu pomoże. Musi w końcu jakoś wygrzebać się z tej sprawy z Isobel, przynajmniej na tyle, żeby móc normalnie funkcjonować i udawać przed wszystkimi, że zachowanie Isobel go wcale a wcale nie zraniło.
Pozdrawiam!
Moim zdaniem ten cały wyjazd to najlepszy pomysł, na jaki mógł wpaść Charlie. Nic tak dobrze nie robi, jak odległość, dystans i oderwanie się od problemów. Może po spędzeniu kilku dni z siostrą Charlie znajdzie jakieś rozwiązanie, jeśli chodzi o jego relację z Isobel, a i ona będzie miała okazję, by za nim zatęsknić i zrozumieć, że na tej imprezie zachowała się jak suka. To ona doprowadziła go do takiego stanu, ale daję jej cały czas szansę i wierzę, że nie zepsuje tego po całości. Kochani Lucas i Henry, którzy nie zadawali zbędnych pytań, tylko kibicowali i cały czas kibicują Charliemu. Prawdziwi z nich przyjaciele, do tego Henry jest bardzo wyrozumiały jako szef.
OdpowiedzUsuńMadison jest przesłodka, cieszę się, że pojawiła się w rozdziale i mogliśmy ją nieco bliżej poznać. Wydaje się bardzo przywiązana do brata, kocha go i najwyraźniej jest gotowa mu pomóc w każdej sytuacji. Dobrze, że Charlie ma kogoś takiego przy sobie. Na pewno z jej pomocą odpocznie od kłopotów i kiedy postanowi wrócić, w jego głowie ukształtuje się jakiś plan. Isobel też powinna nieco spotulnieć do tego czasu.
Życzę weny i czekam na ciąg dalszy <3
Dobrze Charlie zrobił. Nie ma to jak oderwać się na chwilę od problemów, oderwać nie uciekać. Myślę, że czas spędzone dobrze mu zrobi. A nawet ta rozłąka zrobi coś z Is, tak myślę. Fajnie, że Lucas i Henry potrafili go z zrozumieć nie pytają. Jestem ciekawa co teraz zrobi Is, czekam na kolejny, życzę weny! :)x
OdpowiedzUsuńPrzepraszam, ze jestem takim czytelnikiem "widmo", ale mówiąc szczerze, nie chce mi się ostatnio nic, a wyrażanie opinii to takie trudne i nużące zadanie, szczególnie jeśli czyta się po nocach ;)
OdpowiedzUsuńAle jestem i choć moja dzisiejsza wypowiedź nie bedzie szczególnie interesujaca. Pragnę dziś opowiedzieć się wyłącznie za powyższym tekstem - na resztę nieobecności przyjdzie kiedyś czas - mimo tego, mam nadzieję, że mi to jakoś wybayczsz.
Więc będzie to taka chaotyczna odpowiedź, ale nie stać mnie na nic lepszego w tej chwili...
Dobra, nie przedłużając. Cieszę się z pojawienia się Madison. Charliemu przyda się chwila wydechu przy kimś "normalnym", przy kim nie musi się spinać. No właśnie, nie wiem czemu, ale wydaje mi się teraz, że niezależnie o kogo miałoby nie chodzić, był on taki trochę "odsunięty"(?). Nie powiem, że wyobcowany, bo to byłoby za dużo, jak na tę postać. Niemniej jednak, wydaje mi się, że przy siostrze będzie mógł odetchnąć od wszystkiego i wszystkich. Co oczywiście przekłada się na to, że pomysł wyjazdu jest bardzo rozsądny.
Co do samej Isobel. Mam co do niej mieszane uczucia, jednak z rozdziałem na rozdział czuję się, że nie lubię jej coraz bardziej. Ta postać jest taka... perfidna. Z początku starałem się tłumaczć jej zachowanie jakimiś samolubnymi pobutkami, bo gdzieś tam zawsze widziałem skruchę. Tymczasem, kiedy jej relacje z Charliem zaczęły się pogłębiać, zaczynam dostrzegać - być może to mój niesłuszny osąd, ale nie mogę się pozbyć takiego wrażenia - że im są ze sobą bliżej, ta staje się bardziej nie do zniesienia. Zupełnie jak w kabarecie - męzczyzna się stara zaimponować pięknej dziewczynie, a gdy sa już kochajacym się małżeństwem, po kilkunastu latach wspólnego życia, najchętniej jedno wpakowałoby kulkę w drugiego XD
Poboczne postacie jak Henry dobrze wpływaja na "równowagę psychiczną" naszego bohatera, niemniej czy wnoszą tak wiele, żeby i od nich nie musiał odpocząć? Wątpię.
Charlie, Charlie,Charlie... Zabierz mnie ze sobą na wakacje, bo też mam ochotę palnać sobie kulkę w łeb... XD
To tyle mojej czarnej myśli. Nie powiem więcej, niż to, że jeszcze sobie zaspamuję nowym opowiadaniem i zrobię to tutaj, bo nie chce mi sie juz przechodzić do spamu.
Takze ten, zapraszam na bractwo-yokai.blogspot.com, nowe opowiadanie fantastyczne, gdzie motywem przewodnim jest japoński folklor i mitologia :)